sobota, 30 lipca 2011

Gdy książka trafia w sedno...




Na początku przestraszyłam się, że mam do czynienia z filozofią Paulo Coelho - czyli proste prawdy ubrane w wielce mistyczne myśli.
Czytając jednak dalej nie mogłam się oderwać. Jakie to proste! Jakie odpowiedzi na wielkie pytania są banalne!

Ale od początku...
Chłopak imieniem Andy gubi się w swoim życiu. Mieszka pod molo, rozpacza i nie widzi szans na lepsze jutro- do czasu. W pewnym momencie pojawia się staruszek imieniem Jones. Rozmowa z nim otwiera przed chłopakiem nowe drzwi, odnajduje on bowiem inną perspektywę, z której powinien spojrzeć na swoje życie. Andy przez dalsze lata obserwuje staruszka, który pojawia się i znika zostawiając za sobą kolejnych, "naprawionych" ludzi. Nikt jednak nie wie kim jest, skąd się wziął, dlaczego przez lata się nie starzeje, gdzie śpi, co robi...
Poznajemy więc historie typowych ludzi, ich problemy , których rozwiązania zna właśnie Jones.
Historia właściwie banalna - kolejna książka w stylu "znajdź perspektywę", "przywołaj ziemskie przyciąganie" itd. Byłam sceptyczna.

Trafiłam jednak na rozdział, który idealnie odpowiedział na pytanie jakie ostatnio cały czas mnie męczy...
Jones zjawiał się w życiu innych w najgorszym kryzysie i znikał gdy tylko pojawiało się światełko nadziei.
Mogę dziś powiedzieć, że książkowy Jones zjawił się też u mnie i porozmawiał ze mną tak jak z innymi.
Nie mogę uwierzyć, że przeczytałam tę książkę akurat w tak trudnym dla mnie okresie.
Potraktuję to naiwnie jak znak.

"Mistrz" Andy Andrews, wyd. Otwarte

piątek, 29 lipca 2011

Gdy muzyka wyraża więcej...

Gdy słucham muzyki w trudnych chwilach szukam słów, które wyręczą mnie w myśleniu. Dokładnie tak, jakby ktoś przelał moje własne myśli , stworzył piosenkę i wyśpiewywał mi ją dla ukojenia.


A tu jedna z moich ulubionych:

poniedziałek, 18 lipca 2011

Dodatek do Sukcesu.

Gdyby ktoś jeszcze nie zauważył, do gazety "Sukces" dodana jest książka Alexandra Mc Call Smith "Kobieca agencja detektywistyczna nr 1". Oczywiście zakupiłam słysząc odwieczne pytanie "Po co ci tyle książek,skoro i tak wszystkich jeszcze nie przeczytałaś??" Jak to po co? Jedni kolekcjonują znaczki, kamienie a inni książki. O. A świadomość,że po zakończeniu jednej mogę wybrać kolejną z wielkiego stosu ok setki książek, wprowadza mnie w dziwny błogostan.

niedziela, 17 lipca 2011

Ładuję baterie.


Jedno zdjęcie z dzisiejszej sesji. Dała mi siłę na kolejny tydzień.

wtorek, 12 lipca 2011

Wpadłam po uszy. Pierwsza wizyta w bibliotece.




Dopadło i mnie...zapisałam się do biblioteki.
I to JAKIEJ biblioteki. Nie chodzi tu o wielkość ani też ilość książek,bo ta jest raczej przeciętna. Pierwszy raz widziałam tak dobrze zaopatrzoną bibliotekę- mnóstwo nowości, kultowych tytułów, książek ,które tak chwaliliście na swoich blogach. Nie wiedziałam co wypożyczyć , chciałam wszystko!
Znalazłam ( Moni- możesz jawnie zazdrościć! ) Nabokova i jego "Król,Dama, Walet", wypożyczyłam także książkę "Mistrz" Andy Andrews.

Przy okazji ... szukam tytułu książki, która opowiada o parze ludzi i ich życiu (niekoniecznie razem) ale opowiedzianym z perspektywy jednego daty (ten sam dzień, miesiąc ale różne lata). Nie pamiętam nic poza tym... Pani bibliotekarka obiecała tę książkę zakupić... a ja chętnie wypożyczę ;)

piątek, 8 lipca 2011

O sensie moim.

Wczoraj wykonałam pierwsze zdjęcie do drugiego foto-projektu o tajemniczej nazwie "36".
Uruchomienie analoga, włożenie do niego czarno-białego filmu, wdychanie chemii.. ;) Aparat analogowy pachnie zawsze tak samo- nie ważne czy to stary Zenit czy nowszy Nikon. Ten sam cudny,twórczy zapach.
I wreszcie uświadomienie sobie,że bateria w cyfrówce padła uniemożliwiając mi zrobienie testowych zdjęć. Pozostało więc jedno- dopracować wszystko w takim szczególe by te 2 wykonane zdjęcia były idealne. Ręka mi się trzęsła, serce biło jakoś szybciej i pobiłam swój rekord w długości sesji. Odejmujac czas na szukanie lakieru do włosów trwała może 5 minut. Dwa zdjęcia, dwie szanse, bez powtórek, bez cięć, bez poprawek. Aaajć. czekam więc aż film się zapełni i zaniosę go do wywołania. Będę chyba koczować przed labem. Dla mnie to taki projekt- próba. Nigdy nie miałam czarno-białego filmu, analog leżał w torbie od 6 lat.

Jeśli tylko zdjęcia wyjdą tak,jak to sobie wyobrażam wszystkich Was zaproszę na wystawę. :)

Dla mnie to jak wzięcie głębokiego oddechu. Mam przed sobą wielkie cele, które nie są związane z fotografią i muszę się ich trzymać jak mogę, ale druga strona aparatu, tworzenie, odkrywanie daje mi dodatkową siłę. Ciekawe czy ta siła pozostanie po odebraniu stykówki z foto-labu.

wtorek, 5 lipca 2011

11 miesięcy... Lilianna






czy ja Wam w ogóle pokazywałam jak szybko rośnie moja młodsza córa?? :) Na poprzednim blogu chwaliłam się nią gdy była noworodkiem, ale już 11-miesięcznej dziewczynki nie widzieliście. A więc pękam z dumy:

poniedziałek, 4 lipca 2011

Książkoholika dylematy.

Ulubiony ale jednocześnie irytujący moment- wybór kolejnej książki. Nie pomagają mi w tym stosy,które nie mieszczą się na półkach i leżą ułożone rzędami.
Od 3 dni zastanawiam się co czytać dalej,na co mam ochotę. Za dużo tych książek. Chciałoby się wszystkie...na raz.
Krążę gdzieś między Nabokovem (jak zwykle) a Smażonymi Zielonymi pomidorami potykając się o Muzowe nowości i Noaha Gordona.
Kiedyś robiłam wyliczanki ale z powodu wyżej opisanej ciasnoty na półkach liczenie straciło sens.
Ech... idę wystać kolejne 20 minut przed regałem.

"Opowieści przy kawie" Alexander McCall Smith




Druga część o życiu mieszkańców Scotland Street.
Obawiałam się jej.Po doświadczeniach z wszelkimi "seriami" wolałam by nic nie zatarło dobrego wrażenia,jakie pozostawiła po mnie druga część.
Jakże się myliłam!

Po pierwsze i najważniejsze- czytanie drugiej częśći jest bez sensu jeśli nie przeczytaliście pierwszej. Mamy tu kontynuację kilku wątków , ciężko będzie się połapać o co chodzi bez przeczytania serii od początku.
W drugiej części mieszkańcy mają barwniejszą osobowość. Domenica na przykład z kobiety statecznej, spokojnej obserwatorki staje się niezaspokojoną łowczynią przygód! Mój ulubiony wątek chłopca Bertiego i jego nadopiekuńczej matki nabiera dodatkowej pikanterii gdy ojciec postanawia być ojcem i buntuje się przeciwko sztywnym zasadom wprowadzonym przez żonę.Matka odpuszcza, ale nie bez powodów. Bertie odzyskuje więc pozorną władzę nad własnym dzieciństwem- nie wie jednak,że czeka go niespodzianka....

Nie mogę uwierzyć w to,że taka książka mi się podoba. W zasadzie nie ma tu wielkich zaskoczeń, pędzącej akcji, nie ma wyraźnych wątków (jest ich kilkanaście,ale żaden nie dominuje), jakiegoś punktu zaczepienia a mimo to z chęcią sięgnę po cześć trzecią pobijając tym samym swój rekord. Mieszkańcy są tak ludzcy, że wsiąkam w każdą opisaną chwilę z ich życia.
Zaczynam rozumieć fenomen Alexandra McCall Smith'a. Jego książki są dobre na wszystko - sposób narracji dziwnie uspokaja a historie relaksują.
Chwytam więc "Miłość nad Szkocją" z niecierpliwością czekając na reakcję Bertiego na wielkie 'bum' w jego życiu.
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka