sobota, 26 listopada 2011

Dziś krytycznie... "Księżniczki z różnych stron świata"


Muszę być z Wami szczera i choć zastanawiałam się czy w ogóle tę recenzję publikować to jednak się zdecydowałam.

Wydawnictwo Wilga przesłało mi tej jesieni wiele wspaniałych książek. W ogóle bardzo cenię sobie ich wydania ale trafiła się też TA książka.

To książka opowiadająca w założeniu o księżniczkach z różnych części świata (także magicznego). Idea świetna bo mała dziewczynka przestaje dzięki niej kojarzyć księżniczki wyłącznie z produkcją Disneya. I to by było na tyle z plusów... Podsumowując plusy - zamysł świetny.

Muszę teraz przejść do tej gorszej strony a zacznę od wyglądu.

Format książki (31x31) na początku wydawał mi się genialny. Młoda była oczarowana wielkimi, kwadratowymi stronicami. Okazało się jednak,że o ile wizualnie robi wrażenie to w praktyce jest... niepraktyczny. Na półce się nie mieści więc jest to jedyna książka,która towarzyszy misiom na regale z zabawkami. Ponad to ciężar książki skutecznie odstraszył Olimpię od chodzenia z nią ( a jak wiadomo dzieci lubią wędrować z kąta w kąt i szukać swojego miejsca) i wgłębiania się w szczegóły. Odpuściła ostatecznie gdy książka spadła jej na stopę.

Kolejny minus, dla mnie największy z możliwych - treść. Skoro są to opowiadania o księżniczkach to oczekuję historii,którą dziecko zrozumie,zlokalizuje w świecie, wyobrazi sobie... A do każdej księżniczki mamy tylko kilkanaście zdań,w których zawarta jest cała historia. Opowiadania są tak pospiesznie "sklejone" ,że przy pierwszym zapoznawaniu się z książką myślałam,że w wydaniu brakuje stron- gdzie początek? Gdzie wprowadzenie? Po dokładniejszej analizie stwierdzam,że tekst ten to nic innego jak opis ilustracji (np. początek "Papierowa parasolka rzuca cień na naznaczoną wielkim smutkiem twarz księżniczki Kasumi. Porcelanową cerę Japonki zdobią niezdrowe rumieńce" ... " ...kurtyna milczenia.)
Ja, dorosła, nie potrafiłam w tak krótkim czasie uruchomić wyobraźni. Ale od czego mamy obrazki??

Ilustracje... nie powalają. Może rozpieścił mnie Zdenko Basic oraz Maciej Szymanowicz i sądzę,że to moje subiektywne odczucie,ale jeśli mam przed sobą TAKI format to chciałabym powzdychać patrząc na obrazki (skoro tekstu jakoś mało...)

Cóż mogę więcej dodać... Wg mnie coś poszło nie tak choć nie wątpię,że znajdą się rodzice,których ta pozycja zachwyci. Jak wiadomo moje opinie są absolutnie subiektywne i tak czy siak należy przekonać się samemu czy balianna wymyśla czy też tym razem trafia w sedno.

czwartek, 24 listopada 2011

"Alicja w Krainie Czarów" - drogi prezent, szczególny prezent.


Nowe wydanie Alicji w Krainie Czarów pewnie większość z Was miała okazję gdzieś zobaczyć.Wszystkim się podoba, ale narzekają na cenę.

A teraz wyjaśnię krótko dlaczego ja bym na tę cenę tak nie narzekała :)

Zacznijmy od początku. Gdy pierwszy raz zobaczyłam Alicję... oniemiałam z zachwytu.Po chwili wyrzuciłam młodą z pokoju i sama zaczęłam rozkoszować się tym...arcydziełem? Tak. Dobre słowo.
Każda strona w tej książce "żyje" i pozwala dziecku jeszcze lepiej wejść w świat Alicji.
Młoda uwielbia tę książkę. Mamy ją w domu już dłuższy czas i widzę,że zainteresowanie nią nie słabnie. Cały czas odkrywamy w niej kolejne szczegóły.
Elementy "interaktywne" takie jak rosnąca Alicja, znikający kot, małe drzwiczki za którymi kryją się niespodzianki itd to strzał w dziesiątkę! Do tego ilustracje,które mogę określić jednym słowem: KOSMOS.
Nieprawdopodobna dbałość o szczegóły, wizerunek postaci zgodny z moim wyobrażeniem w 100%. To nie są zwyczajne obrazki do dobrej historii.
Ilustracje są jakby drugą książką.
Równie dobrze można nie czytać książki a ją oglądać. Coś pięknego.
Dla mnie ta książka ma podwójny wymiar - dziecięcy i artystyczny. Oglądam ją trochę jak dzieło sztuki.

Przejdę więc do kwestii finansów.
Powiedzmy,ze średnia cena książki to 55zł. Dużo. ALE biorąc pod uwagę format, sposób wykonania, dbałość o każdy najmniejszy szczegół stwierdzam,że to cena "do przeżycia". Jeśli chcecie kupić prezent dziecku a macie budżet w okolicy 50 zł to wystarczy ta książka i prezent "zrobiony". Wygląda tak okazale , że nie potrzebujemy do niej nic więcej.
Zabawki się nudzą a Alicja...pozostaje.

Warto też zapoznać się z portfolio ilustratora- Zdenko Basic




środa, 16 listopada 2011

Stos na przyszły czas...


Mam kolorystycznego świra.Przyznaję. Książki muszą stać na półce ułożone kolorami.Wszystkie białe książki były więc w dużym pokoju (tym,w którym przebywam 3/4 dnia). Okazało się jednak,że wśród tych białych większość już przeczytałam albo mnie na ten moment nie interesują. Z bólem serca więc przeniosłam na to miejsce ksiązki,które chcę przeczytać w następnej kolejnosci. Oznacza to,że (i niech blogger będzie mi świadkiem),że wszystko co tu stoi będzie przeczytane w najbliższym możliwym czasie.
I nie pomogą lamenty książek pozostawionych na innym regale. O! Tak przysięgam- JA.

:)

wtorek, 15 listopada 2011

puk,puk...

Wybaczycie mi tę ciszę?

Ostatnio mój dzień kręci naprzemiennie - dzieci,praca,nauka,dzieci,praca,nauka.Czasem dojdzie fotografia, którą postanowiłam "ożywić" ( przy okazji serdecznie Was zapraszam na moją stronę http://www.olasanta.com ).
Czy czytam?? CZYTAM! Tylko niekoniecznie to, o czym można pisać na blogu. Głównie biologię i chemię z przerwami na "Nagrody" ( ciągnę od miesiąca choć książka świetna!)
Są też książki dla dzieci,które czekają na recenzję.

Tęsknię za tym blogiem ;) choć na Wasze blogi zaglądam regularnie i pluję sobie w twarz,że tyle cudnych książek mnie omija...
Życie.
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka