"Wielkie nadzieje" to historia chłopca, a później męzczyzny
pochodzącego z angielskiej biedoty. Wychowuje go siostra i jej mąż- Joe, który zdaje mi się być rdzeniem całej tej powieści. Akcja rozpoczyna się właściwie od dnia, w którym chłopiec spotyka zbiegłego więźnia i pomaga mu w uwolnieniu się z kajdan.
Często w całej książce wraca się do motywów więzienia oraz galerników - chłopiec oszołomiony tym zdarzeniem, a później kalectwem swojej siostry (podejrzenie ataku pada na jednego z uciekinierów) nie może do końca pogodzić się ze swoim możliwym udziałem w tej tragedii. Pewnego dnia Pip otrzymuje zaproszenie do domu Miss Havisham- właścicielki fortuny, gdzie poznaje Estellę - niedostępną, pozbawioną jakichkolwiek uczuć. Pip zakochuje się w niej i postanawia stać się człowiekiem na tyle mądrym i majętnym, by kiedyś starać się o rękę dziewczyny.
Niespodziewanie pojawia się szansa na drodze chłopca, zostaje on bowiem obdarowany majątkiem - od kogo? Dlaczego? To stanowi największy smaczek całej książki.
Nie będę streszczać całości, bo dzieje się tu bardzo wiele i nie jest to bynajmniej romansidło, które kończy się jak zwykle.
Oczarował mnie Dickens, to pierwsza książka, która zaciekawiła mnie od pierwszej strony. To wspaniałe studium ludzkich słabości, brutalna prawda o próżności i samotnosci. Zakończenie zaskoczyło mnie, pewien fragment nawet wbił w fotel. Pip dojrzewa na oczach czytelnika, zmienia się w bardzo widoczny sposób, odgradza całymi siłami od dawnego życia a gdy jego "Wielkie nadzieje" mają się spełnić, gdy nadchodzi moment na który czekał od lat okazuje się, że to życie spada na niego jak grom.
Cóż... te ponad 500 stron nie dłużyły mi się ani przez chwilę. Naprawdę było warto.
Moja ocena: 5,5/6 ( bo mimo wszystko nic jeszcze nie przebiło w moich oczach "Lolity" i "Miłości w czasach zarazy" )
Ocena z Biblionetki: 4,68