wtorek, 8 czerwca 2010

O walce z Chmielewską i wielkim praniu... ;)

Ojojoj,ile mnie tu nie było!!

Zacznę od porażki - Chmielewska mnie pokonała,nie dałam rady. Pierwszy raz( no dobra, drugi...) nie mogłam przczytać ksiażki.Poprostu nie mogłam. Na początku zwalałam sprawę na czcionkę, wydanie (śnieżno-białe strony, duża czarna czcionka skutecznie wysilały mój wzrok) ale ostatecznie stwierdziłam,że nie w tym rzecz. Po przeczytaniu 70 stron (w 2 tygodnie!!) okazało się, że nic nie wiem z tej książki i co najlepsze - nie interesuje mnie wcale skąd pojawiła się głowa i tajemniczy list. Odpadłam. Głupio mi trochę,przecież to klasyk, każdy zna Chmielewską, wszyscy ją uwielbiają a do mnie nie trafiła. Może to kwestia tej akurat książki? Przyznam,że trochę się zraziłam...
W tym momencie ilość "czytelników" mojego bloga spadła o 80% ;-P zapewne.

Wróciłam do porzucongo Whartona i dobrze mi z tym..ach,jak dobrze :) Wreszcie każda strona wnosi coś nowego. Pewnie przczytam ją dziś lub jutro i dam znać co sądzę.
Póki co- upaaały (co za odkrycie!). Zaciągnęłam mój wielki ciążowy brzuch przed szafę z ubraniami i postanowiłam przygotować je do przyjścia na świat Lilianki. Wielki czas prasowania i prania uważam za rozpoczęty! Gdy już zasypała mnie góra materiału nie mogłam uwierzyć! Ile tych ubrań!! Mała moglaby nigdy nie wyrastać a i tak codziennie miałaby inną bluzkę :) Zaczynam wpadac w lekką panikę widząc przesuwające się tygodnie, afrykańskie gorączki i opuchnięte wieczorem nogi (co daje mi jasno znać,że moje siły są na wykończeniu,stąd chęć zebrania ich resztek i stanie nad deską do prasowania) oraz perspektywę zakupów, wydatków (ojj...uzbierała się suma przerażająca)... Od prawie 2 tygodni jestem na zastrzykach.To dopiero przeżycie!! Jeszcze nie tak dawno mdlałam na widok igły (zawsze twierdziłam,że mogę patrzeć jak kroją ludzi ale wbijająca się w skórę igiełka doprowadza mnie do zawrotów),a teraz serwuję sobie conajmniej 60 zastrzyków w brzuch. Chyba nie można się do tego przyzwyczaić.
Cóż...tyle u mnie na dzień dzisiejszy. Idę tańczyć "kaczuchy" z córą. Wyobraźcie sobie 108cm brzucha z podrygującymi rękami i kręcącym się tyłkiem. DObrze,że nikt tego nie widzi ;)

17 komentarzy :

Tucha pisze...

Kochana! Na dobrą książkę Chmielewskiej to trzeba trafić :P Ja też czytałam z rok temu jedną, nie pamiętam tytułu i myślałam, że szlag jasny mnie trafi, co za beznadzieja, a wcześniej to zachwalałam Chmielewską :) Widać, nie można pisać ciągle dobrych i bardzo dobrych książek. W ogóle się nie przejmuj tylko zrób jak ja - zwal winę na autorkę :)

A Ciebie tańczącą wyobraziłam sobie bez problemu :D

Pooooozdrawiam!

Balianna pisze...

Ufff..czyli jednak nie jestem totalnym odmieńcem?? :) Dobrze wiedzieć.

Dominika Anna pisze...

Lubię Chmielewską, ale też prawdą jest, że książka książce nierówna i zależy na co się trafi.

Ondine pisze...

Jaką książkę Chmielewskiej czytałaś? Ja mam za sobą tej autorki jedynie "Nawiedzony dom", który mi się spodobał. ;) A Wharton... czytelnicze sumienie zaczęło mnie znów męczyć! Sparksa odhaczyłam, teraz chyba czas na Whartona. Na "Ptaśka"! Trzeba się zmobilizować i gnać do biblioteki. ;)

Balianna pisze...

To była "Dwie głowy,jedna noga" na półce mam jeszcze "Studnie przodków" i "Nawiedzony dom"...

Vampire_Slayer pisze...

Nie martw się, do mnie Chmielewska rzadko trafia :)

Anonymous pisze...

Podczytuję Twojego bloga od jakiegoś czasu. Podziwiam, że tak świetnie sobie radzi, chcesz spełniać marzenia i dążysz do tego. A książki.. tak samo lubię czytać, staram się czytać dużo ale nie zawsze mi to wychodzi. Może kiedyś założę włąsnego bloga.
Pozdrawiam
Ewelina

montgomerry pisze...

gratuluje i zadroszczę odmiennego stanu:) Mam również córcię:)Od wczoraj już dwulatkę:)

Pozdrawiam serdecznie

virginia79 pisze...

no to wybiegam przed szereg ku radości Twojemu sumieniu i informuję, że nie czytałam nic Chmielewskiej ... to dopiero wstyd :(
p.s ale te Twoje córcie podobne do siebie :). Wytrwałości życzę przy tych upałach. Odpoczywaj.

Lena pisze...

Mi Chmielewska ewidentnie nie podchodzi, więc nie ma co się martwić :) Trzeba trafić na książkę :)

Trzymaj się! :)

madit pisze...

Ja też mam uraz do Chmielewskiej, ale spróbuję jeszcze raz się z nią zmierzyć, może jednak mi się coś spodoba ;).
Zastrzyków współczuję. Córeczka już w brzuchu jest piękna, zresztą tak samo jak jej starsza siostra :).
Pozdrawiam!

pandorcia pisze...

A ja muszę wreszcie jakąś książkę Whartona przeczytać, bo żadnej niestety nie czytałam. Jaką polecasz? :)

Skarletka pisze...

Jaką Ty masz śliczną tą córeczkę! Tańczyć z nią kaczuchy to musi być wielka frajda :)

karus96 pisze...

Ja też z Chmielewską nie dawałam rady, nie przejmuj się ;).
Śliczna córa. Życzę powodzenia przy drugiej ;)
Pozdrawiam!
Book-Love.blog.onet.pl

Klaudia pisze...

Chmielewska się po prostu wypstrykała z pomysłów. Próbuje utrzymać stary poziom i owszem - pisze w tym samym stylu, ale widać że to pisanie dla pisania i brakuje jej i tajemnicy i tej ciągłej zawadiackiej zabawy z czytelnikiem. Też zaczęłam czytać tę ostatnią książkę i po paru stronach o niej zapomniałam...

monika pisze...

Heh jak ja zatęskniłam za Dziewczynkami:) mogę w końcu je zobaczyć:)

Mama_Adama pisze...

Najlepsze ksiażki Chmielewskiej to te najstarsze- LESIO, WSZYSCY JESTEŚMY PODEJRZANI, ROMANS WSZECHCZASÓW, DZIKIE BIAŁKO... Potem było już coraz gorzej i nudniej. Fajna jest jej AUTOBIOGRAFIA - 5 tomów chyba. Mam na półce :-) pozdrawiam!

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka