B.B.
Fajnie jest odkryć coś po 24 latach i znaleźć dodatkowy sposób na spędzanie wolnego czasu, relaks i odwrót od rzeczywistości. Aparat długo mnie nie widział więc musiałam się inaczej zrealizować. Moja głowa wybuchnie jeśli nie zacznę wprowadzać swoich fotograficznych pomysłów w życie!!!!
poniedziałek, 28 maja 2012
piątek, 25 maja 2012
Opowieść o ludziach i robalach,czyli "Kroniki lekarza sądowego"
Zakończył się biologiczno-chemiczny szał. Przez ostatnich kilka miesięcy czytałam głównie książki związane z roślinami,zwierzątkami i robaczkami. A dla "przyjemności" także chwytałam za książki o podobnej tematyce.
Ta, o której chcę Wam krótko opowiedzieć nieodłącznie związana jest z robalami choć dotyczy....człowieka.
Pisałam w tym roku maturę z biologi i chemii. Wreszcie pokonałam strach i spróbowałam. Nie poszło co prawda tak jak tego oczekiwałam, bo tegoroczna chemia mnie dobiła ale nie mam zamiaru się poddawać. Wyniki pod koniec czerwca.
"Kroniki lekarza sądowego"
Stwierdzam, że osoba,która czyta taką książkę z przyjemnością ma jakieś ukryte zboczenie. Mam je i ja ;)
Na tych kilkuset stronach poznajemy historie patologa sądowego, który bardzo dokładnie opisuje kilka wstrząsających przypadków odnalezienia zwłok w zapomnianym domu, w dziwnych pozach, dziwnych miejscach i w różnym stanie rozkładu.
Podczas czytania niektórych fragmentów nie sposób odpędzić się od smrodu zwłok, widoku galaretowatej mazi i roju much. Michel Sapanet może śmiało pretendować do tytułu mistrza bardzo sugestywnych opisów. Jest pasjonatem swojej pracy i przekłada swoją pasję na słowa. Opisuje blaski i cienie swojego zawodu i stara się przywrócić zmarłych do życia poprzez odtwarzanie ich ostatnich chwil. Historie te często mrożą krew w żyłach.
Pomimo ciężkiej tematyki czytałam z ochotą i nic nie powodowało we mnie odruchów zwrotnych - stąd przypuszczenie,że tkwi we mnie cząstka przyszłego patologa i gdyby nie uwielbienie do gadania oraz słuchania ia także pragnienie pomocy żywym ludziom , patologia sądowa mogła by być "moją" dziedziną.
To nie jest książka dla wszystkich. Wrażliwsi powinni omijać ją z daleka. Jeśli jednak kręci Was tematyka medyczna lub wątki zbrodni owiane tajemnicą to polecam!
Mam nadzieję,że powstanie druga część albo znajdę gdzieś jej godnego następcę.
.....
Ta, o której chcę Wam krótko opowiedzieć nieodłącznie związana jest z robalami choć dotyczy....człowieka.
Pisałam w tym roku maturę z biologi i chemii. Wreszcie pokonałam strach i spróbowałam. Nie poszło co prawda tak jak tego oczekiwałam, bo tegoroczna chemia mnie dobiła ale nie mam zamiaru się poddawać. Wyniki pod koniec czerwca.
"Kroniki lekarza sądowego"
Stwierdzam, że osoba,która czyta taką książkę z przyjemnością ma jakieś ukryte zboczenie. Mam je i ja ;)
Na tych kilkuset stronach poznajemy historie patologa sądowego, który bardzo dokładnie opisuje kilka wstrząsających przypadków odnalezienia zwłok w zapomnianym domu, w dziwnych pozach, dziwnych miejscach i w różnym stanie rozkładu.
Podczas czytania niektórych fragmentów nie sposób odpędzić się od smrodu zwłok, widoku galaretowatej mazi i roju much. Michel Sapanet może śmiało pretendować do tytułu mistrza bardzo sugestywnych opisów. Jest pasjonatem swojej pracy i przekłada swoją pasję na słowa. Opisuje blaski i cienie swojego zawodu i stara się przywrócić zmarłych do życia poprzez odtwarzanie ich ostatnich chwil. Historie te często mrożą krew w żyłach.
Pomimo ciężkiej tematyki czytałam z ochotą i nic nie powodowało we mnie odruchów zwrotnych - stąd przypuszczenie,że tkwi we mnie cząstka przyszłego patologa i gdyby nie uwielbienie do gadania oraz słuchania ia także pragnienie pomocy żywym ludziom , patologia sądowa mogła by być "moją" dziedziną.
To nie jest książka dla wszystkich. Wrażliwsi powinni omijać ją z daleka. Jeśli jednak kręci Was tematyka medyczna lub wątki zbrodni owiane tajemnicą to polecam!
Mam nadzieję,że powstanie druga część albo znajdę gdzieś jej godnego następcę.
.....
niedziela, 6 maja 2012
....
Nie napiszę nic odkrywczego. Życie składa się wyborów. Wybieramy kierunki, błądzimy, wracamy i zmieniamy. Są jednak drogi, z których trudno zejść a patrząc wstecz widzi się oddalający się drogowskaz.
Mijają lata i jest się coraz dalej z nadzieją na rozgałęzienie.
Gdy myślę co przeżyłam przez te swoje 24 lata, widzę jak cudownych ludzi spotkałam, ilu straciłam i jak desperacko chciałabym ich odzyskać, spotkać, poznać na nowo- z innej perspektywy. Odnajduję najgorsze wybory i otulam się dobrymi wspomnieniami. Jestem teraz w takim momencie , w którym chcę znowu wybrać i cholernie się boję. Coś zakryło mi oczy na 8 lat- zdzieram opaskę i co widzę?
...
piątek, 30 marca 2012
Poprzedni post napisany chwilę po zakończeniu książki "Doktorzy".Teraz czas na małe wyjaśnienia...
Jestem pewna,że podobny "stan" pojawił się u Was nie raz...
Tę książkę dostałam pod choinkę i już po przeczytaniu pierwszych stron wpadłam w nią całkowicie. Z 600stron bardzo szybko robiło się 500,400... Pomyślałam wtedy,że muszę sobie dawkować tę historię. Kilka stron dziennie ;) (uwierzycie? ). Fajnie było mieć świadomość,że czekają na mnie ci wszyscy lekarze, pacjenci i każdego dnia mogę dowiadywać się o nich czegoś nowego.
Okazuje się,że można tak mocno zagłębić się w życie bohaterów książki, że traktuje się ich trochę jak znajomych (szczególnie wtedy,gdy książka przedstawia cały przekrój ich życia ) . Tak było w tym przypadku.
Wszystko co dobre musi się niestety skończyć a odnalezienie kolejnej książki do czytania będzie trudne...
Jestem pewna,że podobny "stan" pojawił się u Was nie raz...
Tę książkę dostałam pod choinkę i już po przeczytaniu pierwszych stron wpadłam w nią całkowicie. Z 600stron bardzo szybko robiło się 500,400... Pomyślałam wtedy,że muszę sobie dawkować tę historię. Kilka stron dziennie ;) (uwierzycie? ). Fajnie było mieć świadomość,że czekają na mnie ci wszyscy lekarze, pacjenci i każdego dnia mogę dowiadywać się o nich czegoś nowego.
Okazuje się,że można tak mocno zagłębić się w życie bohaterów książki, że traktuje się ich trochę jak znajomych (szczególnie wtedy,gdy książka przedstawia cały przekrój ich życia ) . Tak było w tym przypadku.
Wszystko co dobre musi się niestety skończyć a odnalezienie kolejnej książki do czytania będzie trudne...
czwartek, 29 marca 2012
Koniec :[
Pomimo usilnych prób przeciągnięcia czytania książki "Doktorzy" E.Segala, po prawie 4 miesiącach skończyłam czytać. Jestem zła,że to już koniec. I nie mam ochoty czytać żadnej innej książki. :-[
sobota, 17 marca 2012
Filipek szuka mamy - królik, który rozkleja... ;)
Mamy w swojej pokaźnej już kolekcji książkę, które jest z nami od początku i którą czytałam już setki razy ( mogę ją recytować z pamięci ). To "Kurczak szuka mamy" . Książka jest już tak zniszczona, że zaczęłam rozglądać się za zastępstwem. I MAM!
"FILIPEK SZUKA MAMY", "FILIPEK ZNAJDUJE PRZYJACIÓŁ" autorstwa znakomitej Wandy Chotomskiej.
Historia nieco podobna do tej w "Kurczak ....".
Filipek to królik, który wraz ze swoją przytulanką- zającem, wędruje po wielkim , nieznanym lesie w poszukiwaniu rodziców. Znalazł się tam gdyż pewnego dnia wiatr porwał go z rodzinnego domu i rzucił w odległym miejscu.
Filipek jest zagubiony, zlękniony, stęskniony ale też niesamowicie zdeterminowany.
Spotyka na swojej drodze różne zwierzaki, które rozumieją jego tragedię i próbują pomóc jak mogą - np. tworzą dla niego drewniany wózek, w którym będzie mógł położyć zająca, dają schronienie, rady, chcę zastąpić mu rodziców. Filipek wie jednak,że jego prawdziwy dom jest tam, gdzie mama i tata.
Tego królika nie da się nie lubić. Nawet dorosłym zmięknie serce patrząc na jego smutny pyszczek. :)
Pierwsze dwie części książki nie kończą się happy endem. Filipek nie odnajduje rodziców i jest zmuszony szukać dalej. Jest jednak bogatszy o doświadczenia, przyjaciół i świadomość,że choć las jest wielki on nie jest sam.
Historia smutna ale bardzo wartościowa. To jest to,czego szukam w książkach dla dzieci. Chcę prostych słów (lecz nie infantylnych) traktujących o codziennych, trudnych problemach, które podsuną dzieciom dodatkowe refleksje. Chcę też ładnych ilustracji , które dodatkowo pobudzą wyobraźnię i poruszą emocje. To wszystko jest w Filipkowej serii.
Cieszę się,że ten królik gości na naszej półce i będziemy do niego wracać bardzo często. Chciałabym by zawitał też u Was ! Zbliża się Wielkanoc ( ;-) taaak, myślami już jestem przy jajkach i baziach) - to idealny upominek dla dzieci.
Jeśli obserwujecie mojego bloga to wiecie,że potrafię napisać krytycznie o książkach dziecięcych. Tym bardziej uwierzcie. Jeśli maluch ma 3-4 lata lub więcej będzie zachwycony.
czwartek, 23 lutego 2012
Dawka inspiracji
Słowo "inspiracja" wiele dla mnie znaczy. Może nie samo słowo a to,co ze sobą niesie.
Szukam inspiracji każdego dnia- inspiracji do działania, do zdjęć, do zmian. Gdy jestem poza domem obserwuję ludzi, wnętrza,światła i chłonę jak gąbka wszystko to,co piękne lub brzydko-piękne.
Gdy jestem w domu pozostaje książka, film i internet.
W internecie głównymi elementami są: czytnik google, playlista na youtube i strony fotograficzne. Będę się z Wami dzielić moimi "miejscami", może na kogoś również podziałają "pobudzająco"?
Na początek PLAYLISTA.
Moje preferencje muzyczne są bardzo szerokie. Uwielbiam bluesa, którego słucham głównie z płyt cd,więc nie ma go wiele w playliście ale lubię też posłuchać innej muzyki i jak zauważycie jest ona skrajnie różna. Ta playlista jest trochę jak pamiętnik nastrojów - część z nich pamiętam przy słuchaniu konkretnych utworów.
Ostatnio znalazłam wiele pięknych zdjęć w serwisie 500px.com ... 500px- link
Mam nadzieję,że coś się Wam spodoba.
Miłego dnia!
Szukam inspiracji każdego dnia- inspiracji do działania, do zdjęć, do zmian. Gdy jestem poza domem obserwuję ludzi, wnętrza,światła i chłonę jak gąbka wszystko to,co piękne lub brzydko-piękne.
Gdy jestem w domu pozostaje książka, film i internet.
W internecie głównymi elementami są: czytnik google, playlista na youtube i strony fotograficzne. Będę się z Wami dzielić moimi "miejscami", może na kogoś również podziałają "pobudzająco"?
Na początek PLAYLISTA.
Moje preferencje muzyczne są bardzo szerokie. Uwielbiam bluesa, którego słucham głównie z płyt cd,więc nie ma go wiele w playliście ale lubię też posłuchać innej muzyki i jak zauważycie jest ona skrajnie różna. Ta playlista jest trochę jak pamiętnik nastrojów - część z nich pamiętam przy słuchaniu konkretnych utworów.
Ostatnio znalazłam wiele pięknych zdjęć w serwisie 500px.com ... 500px- link
Mam nadzieję,że coś się Wam spodoba.
Miłego dnia!
środa, 22 lutego 2012
"Żelazna dama"
WIOSNA, CZUJECIE WIOSNĘ??? Za oknem słońce, temperatura w plusie i tylko czekam na pączki kwiatów i wiosenną alergię. Aaach,kocham!
Obejrzałam ostatnio film "Żelazna dama". Przyznaję- nie wiedziałam nic o Margaret Thatcher. Nie wiedziałam więc jakiego typu historii mogę się spodziewać. Zaczęłam oglądać i... wpadłam.
To wspaniały film ukazujący historię kobiety, która narodziła się by coś zmienić. Kobiety nieco przeambicjonowanej ale potwornie zawziętej. Kobiety dominy. I wreszcie... kobiety szalonej, samotnej, która nie może pogodzić się z upływem czasu i koniecznością ustąpienia.
Jakże ona dała im popalić! Utarła nosa!
Nie twierdzę,że wszystkie jej decyzje były słuszne, z wieloma wiąże się mnóstwo kontrowersji i nie znam się na polityce. Jednakże Margaret była genialna.
Po obejrzeniu filmu powyżej muszę nawiązać do Meryl Streep.
Zagrała fantastycznie. Idealnie oddała sposób mówienia Margaret, ruchy, spojrzenie... Meryl nie wcieliła się w postać, ona była nią. Film musicie zobaczyć chociażby dla tej aktorki.
"Żelazna dama" nie opowiada historii polityki, choć oczywiście jest tam jej sporo. To przede wszystkim studium niewyobrażalnej siły i odwagi,która tkwiła w M.Thatcher. Film gorąco polecam.
poniedziałek, 13 lutego 2012
Półeczka z książkami.
Moja mama nie czytała mi książek, nie pchała do nich, choć sama zaczytywała się głównie w poezji. Jakimś cudem jednak nauczyłam się czytać płynnie mając 5 lat - przedszkole? Skojarzenia napisów z wymową? Nie wiem. Mimo to, po książki sięgnęłam na początku szkoły podstawowej głównie zainspirowana filmem "Matylda"
http://www.filmweb.pl/film/Matylda-1996-7606
Wychodzę z założenia, że każde dziecko ma w sobie ciekawość, która ciągnie je do książek a tym samym świata wyobraźni. Potrzebuje jednak czegoś lub kogoś, kto będzie nakręcał tę książkową machinę.
Moje dzieci, jak sądzę, nie odstają pod tym względem od innych. Kochają książki, kochają gdy im czytam. Starsza (4 lata) coraz częściej sięga po dłuższe historie, w których obrazki pełnią rolę wyłącznie pomocniczą. Młodsza (1.5 roku) póki co przegląda, ale robi to niemal nałogowo :) Jej pierwszym słowem było "tata", potem "Koka". "Koka" to książka właśnie. Jakoś przecież musiała mi sygnalizować ,że mam wyciągnąć kolejną pozycję z półki. "Mama" mówi od 2 dni. ;-) Lilka zasypia wtulona w misia i książkę.
Jako nałogowiec cieszy mnie więc rosnący zapęd moich dziewczyn do literatury i dość często kupuję im nowe książeczki ( promocja w Auchan też robi swoje :P ). Zastanawiam się jednocześnie dlaczego wraz z dorastaniem wiele dzieci zatraca tę potrzebę. Czy to faktycznie błąd rodziców? Wychowanie? Kwestie osobowości?
Na naszej dziecięcej półce pojawiły się ostatnio takie nowości:
Jedna zachwyca ilustracjami (jak to wydanie Calineczki), inna wciąga historią (np. Detektywi na tropie).
A jak było z Wami? Co spowodowało,że czytacie więcej niż przeciętny Kowalski?
http://www.filmweb.pl/film/Matylda-1996-7606
Wychodzę z założenia, że każde dziecko ma w sobie ciekawość, która ciągnie je do książek a tym samym świata wyobraźni. Potrzebuje jednak czegoś lub kogoś, kto będzie nakręcał tę książkową machinę.
Moje dzieci, jak sądzę, nie odstają pod tym względem od innych. Kochają książki, kochają gdy im czytam. Starsza (4 lata) coraz częściej sięga po dłuższe historie, w których obrazki pełnią rolę wyłącznie pomocniczą. Młodsza (1.5 roku) póki co przegląda, ale robi to niemal nałogowo :) Jej pierwszym słowem było "tata", potem "Koka". "Koka" to książka właśnie. Jakoś przecież musiała mi sygnalizować ,że mam wyciągnąć kolejną pozycję z półki. "Mama" mówi od 2 dni. ;-) Lilka zasypia wtulona w misia i książkę.
Jako nałogowiec cieszy mnie więc rosnący zapęd moich dziewczyn do literatury i dość często kupuję im nowe książeczki ( promocja w Auchan też robi swoje :P ). Zastanawiam się jednocześnie dlaczego wraz z dorastaniem wiele dzieci zatraca tę potrzebę. Czy to faktycznie błąd rodziców? Wychowanie? Kwestie osobowości?
Na naszej dziecięcej półce pojawiły się ostatnio takie nowości:
Jedna zachwyca ilustracjami (jak to wydanie Calineczki), inna wciąga historią (np. Detektywi na tropie).
A jak było z Wami? Co spowodowało,że czytacie więcej niż przeciętny Kowalski?
piątek, 13 stycznia 2012
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)