wtorek, 28 grudnia 2010

Czas wiercenia.


Okres między Świętami a Nowym Rokiem jest dla mnie czasem na przemyślenia, plany, wyznaczanie celów, wymazywanie lub wklejanie. Tak więc czynię jak zawsze – wiercę ile mogę.
Nic konkretnego nie czytam,nie mogę się wciągnąć w żadną lekturę , choć na stoliku leży „Pismo Leonarda” Diny Rubiny. Przyszedł też czas na naukę do sesji egzaminacyjnej – zakopałam się w notatkach i książkach po nos.

Moja córcia skończyła wczoraj 3 latka. Nie mogę uwierzyć,że to przeleciało tak szybko. Patrzę więc na Lilkę i staram się wchłaniać każdą minutę. Nauczyłam się doceniać czas. Sami popatrzcie jak już urosła :) Chciałabym już dziś złożyć Wam życzenia na 2011 rok ale... poczekam, dojrzeję. Mam przeczucie,że ten rok będzie dla mnie przełomowy. Wiele spraw będzie musiało nabrać konkretnego biegu, zweryfikuję swoje możliwości intelektualne ( ;-) ), spróbuję przestać być bierna w życiu zawodowym i podejmę ważne decyzje, mam nadzieję,że dobre.

piątek, 24 grudnia 2010

Z całego serca..

"Jest taka Miłość, która godzi ogień z wodą, I wolność taka, co własnej woli zamyka drogę. Jest taka radość, która pulsuje milczeniem, I pewność taka, co się upewnia nierozumieniem"

Życzę Wam Swiąt,które pomimo przepychu i stosu prezentów pod choinką, będą swoim ciepłem i rodzinną atmosferą przypominały dlaczego zbieramy się przy wigilijnym stole i cieszymy z każdej minuty.
Życzę Wam spokoju ducha i celebrowania chwili. To czas dla rodziny, przyjaciół, osób,które nas potrzebują. Niech trwa.

poniedziałek, 20 grudnia 2010

"Książę mgły" - nie dla dzieci



Wreszcie mogłam przeczytać książkę, nie związaną ze studiami.
Na początek muszę napisać,że to moje pierwsze spotkanie z tym autorem,więc moja opinia jest nieskalana wrażeniami z poprzednich, bestsellerowych powieści.

„Książę Mgły” opowiada o rodzeństwu Maxie, Anicie i Irinie, które wraz z rodzicami przeprowadza się z dużego miasta do nadmorskiej mieściny by uciec od obrazów straszliwej wojny. Zamieszkują oni w dużym domu,który poprzednio należał do rodziny Fleichmannów i został opuszczony zaraz po tym, jak zmarł tragicznie ich pierworodny syn.
Nikt z nich nie przypuszcza,że dom oraz całe miasto jest naznaczone przez diabelskie siły.
W ogrodzie poruszają się posągi, coś przerażającego wyłazi z szafy, wskazówki zegara biegną wstecz...
Max wraz z Anitą oraz kolegą Rolandem postanawiają rozwikłać zagadkę. Wszystkie ślady prowadzą do starego latarnika- dziadka Rolanda i jednocześnie jedynego ocalałego z katastrofy statku Orfeusz. Okazuje się,że na tym statku płynął ktoś, kto posiadał nadludzkie siły, spełniał życzenia każdego w zamian za straszliwe obietnice.
Zbliża się 25 lat od wypadku...Złe moce zaczynają się odradzać.

Tyle tytułem wstępu. Nie mogę zdradzić więcej fabuły, bo streszczę całą ksiązkę.
W stylu trochę przypomina mi „Atramentowe serce” C. Funke , życie codzienne przeplata się z zaawansowaną magią, klątwą, chęcią zemsty.
Książka nie jest wielka objętościowo- niecałe 200 stron czyta się bardzo szybko. Akcja mknie przez strony nie dając się od nich oderwać. Znów ominęłam przystanek,na którym mialam wysiąść. Gdy rozdziawiałam szeroko usta czytając o posągowym aniele chodzącym po suficie grobowca musiałam zabawnie wyglądać. Spodziewałam się lekkiej bajeczki a otrzymałam porcję doskonałej magicznej powieści,która uruchomiła wyobraźnię i trochę jakby odmłodziła (? ;) )
To jest naprawdę dobra książka dla młodzieży i dorosłych ale absolutnie nie dla dzieci.Zbyt wiele w niej śmierci, bólu, przerażenia i złych mocy.
Pod choinkę dla mlodego (i nieco starszego) mola ksiązkowego jak znalazł!

sobota, 27 listopada 2010

Pani Biała Glista takoż proszę won! - "Wszystko Czerwone"




Za mną kolejne spotkanie z Joanna Chmielewską i jej książką "Wszystko czerwone".
Jak możecie sie domyśleć z poprzedniej notki - śmiałam się często, głośno, nie zwracając uwagi na miejsce :)

Mamy tu Alicję,która mieszka w Danii, znajomych/przyjaciół,którzy zjawiają się u niej prawie jednocześnie i zbrodnię (a nawet kilka kolejnych prób zabójstwa). Kto to robi? Dlaczego? Kogo chce zabić? Czego szuka?
KSiążka byłaby średnia gdyby nie Pan Muldgaard i jego łamana polszczyzna (o czym w poprzednim wątku).
Jak zwykle przy tego typu lekkich książkach nie potrafię uzbierać odpowiedniej ilości słów bo czuję się nieco odmóżdżona :)

Napiszę może tak:
Świetna pozycja by poprawić sobie humor, lekka, posiadająca genialne dialogi i bardzo charakterne postacie.
Z minusów (ale to naprawdę subiektywne minusy wynikające z moich własnych ograniczeń) jak zwykle pod koniec się pogubiłam, zapomniałam już kto był kim i wszystko pomieszałam. Jakoś niespecjalnie interesowały mnie powody tych wszystkich zbrodni, czekałam tylko na kolejne dochodzenie duńskiego policjanta :) i pomimo,że to książka z zagadką najbardziej wciągnął mnie rozwój akcji a nie jej rozwiązanie.Właściwie nie wiem czy to wada, czy zaleta...

W każdym razie polecam ! Śmiech to zdrowie ;)

sobota, 20 listopada 2010

Tramwajowe czytanie

W domu zabito kolejną osobę, śledztwo prowadzi duński policjant mówiący "po polsku"...

Niedobrze- rzekł.- Światłość była na pani osoba.On wykonywa zła zamiara poprzez okno. Pani winna nie siadywać na światłość.
- W ogóle to siadywam na tyłku- mruknęła Alicja - I co mam zrobić? Zamknać się w wychodku?

- Zakamuflować otwory- odpadł pan Muldgaard uroczyście.
.....
- Ukrywać otwory- mówił- Nocny spoczynek zawekslować na inne miejsce. Nie objaśniać własna osoba.
- Dobrze, zweksluję się na kanapę.

fragment "Wszystko czerwone" Joanny Chmielewskiej

Przeczytałam w tramwaju. Łzy mi ze śmiechu leciały. Eee tam, niech mnie uważają za wariatkę ;)

środa, 17 listopada 2010

Moje portfolio

Nareszcie, po 3 latach przerwy wrócila moja strona internetowa :)!!
Serdecznie zapraszam!

WYSTARCZY KLIKNAC W ZDJĘCIE

http://www.folami.pl
Spis moli

poniedziałek, 15 listopada 2010




Mały człowieczek skończył jakiś czas temu 3 miesiące a ja codziennie pytam „Jak to było,kiedy Ciebie nie było?”
Niesamowite...
Lilianka rośnie w oczach, zrobił się już z niej spory klocek :), guga sobie do świata, piszczy na widok starszej siostry i grzechotek i ustala swoje małe rytuały.
Najchętniej zasypia z pieluchą tetrową przy buzi, kocha głaskanie po nosku i jest wybitnie grzecznym,spokojnym dzieckiem. Nie wiem co to kolka, bóle brzuszka, płacze bez powodu. Nawet po przebudzeniu leży grzecznie i czeka aż ktoś sam pomyśli, że Lilka właśnie otworzyla oczka.


Jest też zupełnie innym dzieckiem niż Olimpia. Mają całkiem inne temperamenty i zastanawiam się czy tak już zostanie. Olimpia od początku była strasznie żywiołowa, wszędzie jej było pełno, jako noworodek płakała najgłośniej na oddziale i tak już zostało. Pomijam już różnice wizualne bo to widać gołym okiem ;)
Ech,mogłabym tak bez końca.

Lilianka była ogromną niespodzianką a teraz jest po prostu nieodłącznym elementem mojego życia.
Szkoda tylko,że doba jest tak krótka ;)

Wieczorami,gdy małe śpią a ja jeszcze jakoś trzymam otwarte powieki zatracam się w jakiejś lekturze ( co prawda ostatnio są to głównie prawnicze książki). Aktualnie „Wszystko czerwone” Joanny Chmielewskiej. Dalej czeka nowy Zafon...

poniedziałek, 1 listopada 2010

Konkurs - "Lód w żyłach" Yrsy Sigurdardóttir


Konkursów jeszcze u mnie nie bylo,więc czas cos zorganizować.
Do wygrania (w drodze losowania) nowa książka autorstwa Yrsy Sigurdardóttir "Lód w żyłach". Wystarczy odpowiedzieć na pytanie:
Czym na codzień zajmuje się autorka książki "Lód w żyłach"??
Odpowiedź wyslij na adres: konkurs_yrsa@interia.pl
Losowanie we wtorek,2 listopada.

A tu opis:
"- kolejny thriller Yrsy Sigurdardottir z prawniczką Thorą w roli głównej
- kłopoty kredytowe firmy prowadzącej odwierty na Grenlandii i tajemnicze zniknięcie jej trzech pracowników sprowadzają Thorę i towarzyszące jej osoby na wschodnie, prawie niezamieszkałe tereny wyspy
- surowy klimat, mordercze warunki, panujące przez większość dnia ciemności i ciągła obecność tajemniczych mocy czynią tę opowieść prawdziwie mrożącą krew w żyłach


Na prawie niezamieszkałym wschodnim wybrzeżu Grenlandii prowadzi odwierty pewna islandzka firma. Niedawno z bazy w tajemniczych okolicznościach zniknęło troje pracowników, a reszta wyjechała. Okoliczności tych zdarzeń ma wyjaśnić na miejscu prawniczka Thora, doskonale znana z poprzednich książek Yrsy Sigurđardóttir.

Thora wraz z mającą jej pomóc ekipą jedzie na Grenlandię. Na miejscu okazuje się, że baza została odcięta od świata: ktoś uszkodził anteny satelitarne i skutery śnieżne, nie działają telefony. W dodatku wszyscy mają wrażenie, że cały czas ktoś ich obserwuje. Pierwsza noc jest niczym koszmar, a kolejne dni przynoszą coraz bardziej przerażające odkrycia - złowrogą figurkę Tupilaka, ludzkie kości w szufladach biurek, zamrożone zwłoki w chłodni. Mieszkańcy pobliskiej osady uważają okolicę za przeklętą, nie zapuszczają się w te rejony i nie chcą rozmawiać z przyjezdnymi. Swoje śledztwo Thora zaczyna od przeczytania książki o miejscowych wierzeniach i historii wschodniej Grenlandii..."

:)

poniedziałek, 25 października 2010

Nabokov znów zagrał...



"Śmiech w ciemności" Vladimir Nabokov

Mój "związek" z Vladimirem to jakiś rodzaj toksycznej relacji. On bawi się ze mną w kotka i myszkę, zaciąga w skomplikowane zaułki myslowe, nadwyręża granice tolerancji i zadaje coraz trudniejsze pytania a ja ciągle wołam o jeszcze.

Kolejna książka nie zaskoczyła - była rewelacyjna,dokładnie tak jak sądziłam. Możliwe,że jestem w stosunku do Nabokova zbyt pobłażliwa,
bezkrytyczna, ale nic na to nie poradzę , że trafia do mnie jak żaden inny autor (no,może Marquez mógłby też o to powalczyć).
"Śmiech w ciemności" to historia tak niemoralna, tak zepsuta, że robiło mi się przy niektórych fragmentach poprostu niedobrze (nie dlatego,
że opisywały jakieś obrzydliwe sceny).

Temat właściwie dość banalny, przerabiany przez wielu autorów, ale ... to w końcu Nabokov :) nie mogło być zwyczajnie.
Mamy tu dwóch głównych bohaterów . Albinusa, podstarzałego mężczyzną o określonej pozycji społecznej, konesera piękna, ojca, męża i przedstawiciela wyższych sfer,
oraz Margot- piękną, rozkapryszoną młodą dziewczynę, z biedoty, "dążącą po trupach" do sławy. Oczywiście losy tych dwojga postanawiają się połączyć i tu zaczyna się wielka tragedia mężczyzny. Ten zwiazek nie mógł się udać. On- zakochany w jej wyglądzie, całkowicie ślepy na głupotę i obłudę dziewczyny a ona - wykorzystująca dla pieniędzy, cyniczna a jednocześnie zagubiona i wykorzystywana przez innych mężczyzn a w dodatku zakochana nadal w swoim pierwszym kochanku i sponsorze.
Oczywiście i dla tego mężczyzny znalazła się wyjątkowa rola w książce- Rex (bo tak miał na imię) udając przyjaciela Albinusa ponownie zbliża się do Margot i w trójkącie toczą swoją obrzydliwą grę.
Co dalej? Wykorzystywanie, kłamstwa, tragedia, całe spektrum emocji.

Nie chcę zdradzać szczegółów fabuły, musicie mi wierzyć na słowo, że warto mieć tę książkę na półce. Nabokov znów pobawił się z czytelnikiem.
Dla niego nic nie jest czarno-biale, wszystko ma różne odcienie szarości. Mam tylko jedną radę: nie czytajcie tej książki w komunikacji miejskiej-napewno wysiądziecie na złym przystanku ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka