"Miłość w czasach zarazy" dość długo czekała na mojej półce. Wydawała mi się przereklamowanym romansidłem z kiepską ekranizacją, ach...jakże się pomyliłam!
Przeczytałam jednym tchem, nie raz dziwiąc się wytrwałości, głupocie i wyuzdaniu Fernandino.
Im więcej kartek przeczytałam tym bardziej wzrastał we mnie podziw - jak wiele można znieść,jak długo można czekać? 51 lat, 9 miesięcy i 4 dni by stare,obwisłe ciało połączyło się z ukochanym sercem (ach,jak patetycznie ;) ).
Ktoś napisał,że jest to romans wszechczasów - zgadzam się po stokroć.
1 komentarz :
Przeglądam twój blog siedząc w robocie ...
piękna książka ..też jest na mojej liście ulubionych ...
Prześlij komentarz