wtorek, 8 grudnia 2009

"Atramentowe serce"





Nie lubię długich recenzji więc będzie krótko.
Pobiłam chyba swój rekord w długości czytania jednej książki. Wcale nie dlatego,że była kiepska, sami wiecie że sporo się u mnie dzieje a w dodatku zmarł mój teść...
"Atramentowe serce"dobrze wpisało się w mój nastrój i potrzeby. Chciałam schować się w świecie magicznym, nie przesłodzonym. Udało się. Zaczynam powątpiewać czy książka jest faktycznie skierowana do dzieci bo język jakim jest napisana, niektóre fragmenty ( takie jak np. zakrwawiony martwy kogut) mocno odbiegają od dziecięcego świata i rozumowania.
Wracając- podobała mi się! Cornelia Funka stworzyła wiele baaardzo barwnych postaci, kilka niespodziewanych zwrotów akcji. Naprawdę polecam dorosłym- czasami warto sobie przypomnieć jak to było bać się stworów, czarownic i szukać elfów pod poduszką. :)

FILM- TRAGEDIA. Obejrzałam go jeszcze przed skończeniem ksiązki i okazało się,że nie ma wiele z nią wspólnego. Smolipalucha , jedną z głównych postaci, wyobrażałam sobie jako rosłego, brodatego mężczyznę a w filmie okazał się być młodzikiem z przydługimi włosami.
Dla mnie film był najwyżej zainspirowany książką gdyż w większości fabuła nie zgadzała się z tym, co napisała Funke. Ogólnie- nie polecam.

7 komentarzy :

Anonymous pisze...

Dziekuje za odwiedziny u mnie :) gratuluje
Pozdrawiam Nasty Czerwcova

Miss Jacobs pisze...

Przykro mi z powodu teścia.
Jeśli chodzi o ksiażkę, to chętnie zajrze do niej za jakiś czas gdy tylko będzie go więcej.

kolmanka pisze...

Współczuje odejścia teścia. Książka wydaje się ciekawa, ale mam już tak długą wish listę do Mikołaja, że to będzie już 74 pozycja w kolejce:)

izusr pisze...

A mnie się film podobał, i książka też, teraz jeszcze tylko poluję na 3. ostatnią część ;)

moni pisze...

Przeczytałam Jedwab ;-) ... napisałam chyba krótko? ;-) Atramentowe ... mam na świątecznej liście!

Vampire_Slayer pisze...

Nie czytała i w najbliższych planach jej nie mam ;)
Pozdrawiam i życzę udanego wieczorku :)
PS. Recenzja może być krótka, ale ważne by była prawdziwa.

Błękitna pisze...

Czytalam i oglądałam. Z książki niewiele już pamiętam, ale raczej mi sie podobało. Film jak dla mnie mógł być, w sumie, to mnie akurat Smolipaluch się podobała, chociaż charakter strasznie mu okleczyli.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka