To był pracowity miesiąc. Mało czasu,sporo zadań... niestety nie tych naukowych. :-( Ale wczorajszy dzień nauczył mnie więcej niz caly 3 miesieczny staż w nowej firmie - nie mozna ufać ludziom. Nie wolno wierzyć, ze ich uśmiech tak dobrze udawany jest prawdziwy,bo jak tylko przyjdzie okazja , ta sama usmiechnieta buźka nie zostawi na Tobie suchej nitki.
Dość. Czas załozyć jakąś mega twardą zbroję i ruszyć do dalszego życiowego boju. Jednak...ja naprawdę nie rozumiem i zawiodłam się potwornie,szczególnie na jednej dziewczynie. Nie wiem czy to dla lansu czy też przez słabość charakteru, z miłej naprawdę dobrej osoby w towarzystwie dwóch pozostałych zmienia się w taką samą żmiję jak one. A ja jestem sama - z torbą skarg,obelg,kłamstw i oszczerstw. I najgorsze, że nie potrafię zrobić tak samo.Mogłabym podczas rozmowy z centralą nagadać na nie,opowiedzieć co robią źle ale NIE UMIEM. I zapewne źle na tym wyjdę, zobaczymy... za 2 tygodnie podpisuję umowę więc wszystko się okaże.
Jest mi z tym źle, znów mam wrażenie,że całe to moje życie nie układa się tak jak powinno - cholerka no nic się nie układa i nie widzę możliwości zmiany takiego stanu.
niedziela, 31 maja 2009
niedziela, 10 maja 2009
Smutny dzień
Jutro jest smutny dzień dla mnie. Dzień ,który miał być moim zwycięskim a stało się jak zwykle.
Chciałabym Wam tylko przekazać,że trzymam mocno kciuki- BARDZO mocno ( szczególnie za Gosię,Magdę i Natalię).
Napewno zrobiłyście to co trzeba i dałyście z siebie wszystko. Będzie dobrze.
A ja zjem sobie zaraz wielki puchar lodów i wszystkiego co słodkie i odpędzi ode mnie czarne chmury... :-(
Chciałabym Wam tylko przekazać,że trzymam mocno kciuki- BARDZO mocno ( szczególnie za Gosię,Magdę i Natalię).
Napewno zrobiłyście to co trzeba i dałyście z siebie wszystko. Będzie dobrze.
A ja zjem sobie zaraz wielki puchar lodów i wszystkiego co słodkie i odpędzi ode mnie czarne chmury... :-(
piątek, 1 maja 2009
skarby
Po 15 latach otworzyłam pudła,które przywiały natychmiast setki wspomnień. Patrząc na segregatory z wycinkami, lalki, słoiki ze "skarbami" poczułam ponownie tą dziecięcą naiwność i gdyby nie fakt, że wraz z wiekiem złapałam alergię na wiele ustrojstw takich jak kurz moja sielanka trwała by pewnie bardzo długo. NIe wiem czy widok tych cudeniek tam na mnie zadziałał ale natychmiast w mojej głowie zrodziły się wizje na sesje zdjęciowe- dokładnie tak naiwne jak pierwsze moje zdjęcia i wiecie co? Przeraziło mnie to. Nagle zdalam sobie sprawę,że to co kiedyś było jak oddychanie teraz wydaje się być niemożliwe. Szybsze bicie serca skutecznie odrzuciło mnie od myśli realizacji swoich planów .Za bardzo boję się porażki, zbyt mocno ostałam się w moim obecnym życiu by zakłócać je taką spontanicznością. W dodatku-źle mi z tym bo w głębi serca oddałabym naprawdę wiele by znów mieć w sobie tyle z dziecka a jednocześnie siłę i determinację.Z drugiej jeszcze strony, nie umiem robić tego tylko dla siebie a nie mam nikogo innego, na co więc ta zbędna fatyga?
majówka
Maj- ŁAŁ, siedziałabym pewnie teraz zawalona ksiązkami byle tylko doczytać coś,czego nie pamiętam. A tak? Biję się z pracą, uporządkowaniem swojego zycia, próbuje wreszcie spełnić obietnice,które sobie sama daję- więcej nauki, więcej odwagi, mniej słodyczy,więcej ruchu i dystansu do siebi (bla,bla,bla) ale sama juz chyba nie wierzę,ze się uda. Zmykam zaraz na spacer z maludą a potem pewnie nauka.
czwartek, 23 kwietnia 2009
.
Od mają będzie więcej czasu, praca co drugi dzień więc "co pierwszy" mogę się uczyć.
Z wypiekami na twarzy czytam niektóre blogi, w których kandydatki są na mecie swoich zmagań i niedługo zatriumfują by dalej spełniać swoje marzenia. Podziwiam,pozdrawiam i kciuki mocno trzymam.
Póki co, wracajac z pracy padam na twarz i średnio mam siłę by siedzieć nad biologią czy chemią- nie mam jeszcze takiego czasowego cisnienia więc podchodzę dość spokojnie. Poza pracą mam przecież rodzinę, mieszkanie ( odkąd pracuję i spędzam niewiele czasu w domu, mój kącik jest dla mnie bardzo ważny.Chciałabym,żeby był wychuchany ;) ale z mężczyzną w domu i 1.5rocznym dzieckiem się nie da ;P ). Nie mogę nic zaniedbać.
Wiem jednak,że muszę się spiąć z nauką bo znów nie zdarzę. Grr... sama się w tym gubię.
Ps.
Dziś dzień książki ;)
Z wypiekami na twarzy czytam niektóre blogi, w których kandydatki są na mecie swoich zmagań i niedługo zatriumfują by dalej spełniać swoje marzenia. Podziwiam,pozdrawiam i kciuki mocno trzymam.
Póki co, wracajac z pracy padam na twarz i średnio mam siłę by siedzieć nad biologią czy chemią- nie mam jeszcze takiego czasowego cisnienia więc podchodzę dość spokojnie. Poza pracą mam przecież rodzinę, mieszkanie ( odkąd pracuję i spędzam niewiele czasu w domu, mój kącik jest dla mnie bardzo ważny.Chciałabym,żeby był wychuchany ;) ale z mężczyzną w domu i 1.5rocznym dzieckiem się nie da ;P ). Nie mogę nic zaniedbać.
Wiem jednak,że muszę się spiąć z nauką bo znów nie zdarzę. Grr... sama się w tym gubię.
Ps.
Dziś dzień książki ;)
sobota, 18 kwietnia 2009
...
Dziś wolny dzień od pracy, o ile można tak powiedzieć bo cały czas sprzątam,układam,nadrabiam domowe zaległości. Czekam na moment,gdy w pachnącym mieszkaniu, z kawą cynamonową w ręce zacznę się uczyć - tak mało będzie dni, w których będę mogła poświęcić się tylko temu.
Zaczytałam się ostatnio w ksiażce "Mężczyzna,który pomylił swoją żonę z kapeluszem"- opisane są w niej niespotykane często przypadki, w których pewne zmiany neurologiczne spowodowały uaktywnienie się dziwnych zdolności lub powstanie bardzo specyficznych zaburzeń ( tak jak w przypadku tytułowego mężczyzny,który naprawdę patrząc na swoją żonę myślał,że to kapelusz - ze wzrokiem i psychiką wszystko było ok). Polecam,jeśli kogoś interesuje ten temat.
Teraz czytam "Wychowanie do szczęścia" - trochę wywodów psychologicznych, trochę porad na życie. Daje do myslenia. Nie wychowasz dobrze dziecka, nie będziesz szczęśliwy jeśli nie zaakceptujesz siebie. Niby logiczne,ale odpowiednio ubrane w słowa nabiera bardzo poważnego charakteru- przynajmniej dla mnie,młodej mamy.Uwielbiam czytać. Marzę o chwili,w której będę mogła wyskoczyć gdzieś do parku, położyć się na trawie i poprostu oddać się dobrej lekturze. Już czuję ciepłe promienie słońca na swojej skórze. Ach...czy kiedyś?
Zmykam dalej sprzątać. :)
Zaczytałam się ostatnio w ksiażce "Mężczyzna,który pomylił swoją żonę z kapeluszem"- opisane są w niej niespotykane często przypadki, w których pewne zmiany neurologiczne spowodowały uaktywnienie się dziwnych zdolności lub powstanie bardzo specyficznych zaburzeń ( tak jak w przypadku tytułowego mężczyzny,który naprawdę patrząc na swoją żonę myślał,że to kapelusz - ze wzrokiem i psychiką wszystko było ok). Polecam,jeśli kogoś interesuje ten temat.
Teraz czytam "Wychowanie do szczęścia" - trochę wywodów psychologicznych, trochę porad na życie. Daje do myslenia. Nie wychowasz dobrze dziecka, nie będziesz szczęśliwy jeśli nie zaakceptujesz siebie. Niby logiczne,ale odpowiednio ubrane w słowa nabiera bardzo poważnego charakteru- przynajmniej dla mnie,młodej mamy.Uwielbiam czytać. Marzę o chwili,w której będę mogła wyskoczyć gdzieś do parku, położyć się na trawie i poprostu oddać się dobrej lekturze. Już czuję ciepłe promienie słońca na swojej skórze. Ach...czy kiedyś?
Zmykam dalej sprzątać. :)
piątek, 17 kwietnia 2009
Ciastko I
Urodziłam się dla tych chwil, gdy łaskocze mnie podmuch najdelikatniejszego wiatru, piasek, który wtargnął do moich ust smakuje jak poziomki a światło nabiera ciepłego koloru.
Nie, nie szaleję w tym czasie,choć zachowuję jak wariatka. Jakby dwie półkule mózgu stały się jedną i ukierunkowały tylko na poznanie, ujrzenie i wyrażenie.
Czuję się po tym wyjątkowo syta. nie potrzebuję nawet wody, oddycham miarowo- ale nie jak inni, jestem przecież poziomkowa.
W takich chwilach czas przestaje istnieć, zaciera się granica między mną i ukrytym we mnie światem- jestem nim.
Tylko wtedy otwieram swoje zgniecion skrzydła i (nie mówcie nikomu) jestem chodzącym spełnieniem.
Nie, nie szaleję w tym czasie,choć zachowuję jak wariatka. Jakby dwie półkule mózgu stały się jedną i ukierunkowały tylko na poznanie, ujrzenie i wyrażenie.
Czuję się po tym wyjątkowo syta. nie potrzebuję nawet wody, oddycham miarowo- ale nie jak inni, jestem przecież poziomkowa.
W takich chwilach czas przestaje istnieć, zaciera się granica między mną i ukrytym we mnie światem- jestem nim.
Tylko wtedy otwieram swoje zgniecion skrzydła i (nie mówcie nikomu) jestem chodzącym spełnieniem.
wtorek, 14 kwietnia 2009
wprowadzenie
Śmiejcie się, wyzywajcie - róbcie co chcecie. Życie nie jest czarno-białe i różne sytuacje mogę się wydarzyć. Cóż...Miałam zdawać maturę w tym roku- nie będę pomimo półrocznej nauki. Dlaczego?Proste. Mam pracę na cały etat i póki co jest ona na tyle istotna, że muszę przełożyć swoje marzenia na "potem".A dokładnie za rok.
Aż mi łzy do oczu nachodzą ale nic na to nie poradzę.
Nie zamierzam przestać się uczyć- ba..będę to robić w każdej wolnej chwili ale jak wiadomo,przy 8-9h pracy dziennie, nie pozostaje zbyt wiele czasu i sił.Wykluczam więc naukę od rana do wieczora. Umówmy się,to ostatni rok,w którym mogę coś jeszcze z siebie wykrzesać. Dalej będę poprostu za stara by rozpoczynać studia.
Nadal biję sie z tematem chemii - nadal nie wiem jak ją ugryźć by dobrze smakowała. Póki co opracowuję sobie do końca biologię i z notatek będę się uczyć a w przypływie miłości do tego wlaśnie przedmiotu sięgnę po Ville'go.
A jeszcze krótkie wyjaśnienie: założyłam bloga,bo wszystkie kandydatki przestają pisać ;)Ot tak na przekór.
Aż mi łzy do oczu nachodzą ale nic na to nie poradzę.
Nie zamierzam przestać się uczyć- ba..będę to robić w każdej wolnej chwili ale jak wiadomo,przy 8-9h pracy dziennie, nie pozostaje zbyt wiele czasu i sił.Wykluczam więc naukę od rana do wieczora. Umówmy się,to ostatni rok,w którym mogę coś jeszcze z siebie wykrzesać. Dalej będę poprostu za stara by rozpoczynać studia.
Nadal biję sie z tematem chemii - nadal nie wiem jak ją ugryźć by dobrze smakowała. Póki co opracowuję sobie do końca biologię i z notatek będę się uczyć a w przypływie miłości do tego wlaśnie przedmiotu sięgnę po Ville'go.
A jeszcze krótkie wyjaśnienie: założyłam bloga,bo wszystkie kandydatki przestają pisać ;)Ot tak na przekór.
poniedziałek, 16 lutego 2009
21 lat minęło,jak jeden dzień .
Dziś mam urodziny, strzela mi 21lat i wchodzę w 22 rok życia.Obiecałam Wam nie marudzić ale pokrzycze sobie: NIE CHCE!!!!!!!! Zabrzmi to głupio- czuję się staro!Nie tylko fizycznie co psychicznie.Jak 70latka- zgorzkniała trochę,coraz bardziej złośliwa i z klatą jak orangutan (w sensie,że wszystko na klate przyjmuje.Moje dzisiejsze porównania są średnio trafione ;) ). ALE i tu oklaski, mój diabełek zaczął chodzić! Pierwsze kroczki zrobiła 13 lutego a dziś potrafi przejść samodzielnie cały pokój,dopóki jej Kajtek na drodze nie stanie. Dzielna z niej dziewczynka- przewróci się,wstanie i leci dalej (płakała raz,jak podczas upadku rozcieła sobie wargę). :) Mam nadzieje,że będzie taka strongwoman do końca życia bo to bardzo jej się przyda. Wrzucę niedlugo zdjecia jej "kroczenia" ,póki co mój ulubiony portret zrobiony wczoraj. Wykonanie jej zdjecia to nie lada sztuka! Musi się zdarzyc coś naprawdę ciekawego by zatrzymała się w miejscu, nie bez powodu siostra nazwała ją buldożerem.;) Ten mały promyczek rozświetla mi całe życie.
poniedziałek, 12 stycznia 2009
My passion



.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
Kiedyś wspomniałam już o mojej pasji- fotografowaniu. Myślę,że mogę pokazać coś więcej. Skoro i tak się tu uzewnętrzniam w porywach chwili...Na tych zdjęciach jest więcej mnie niż wszystkich innych pokazanych na tym blogu.
A to z ostatniej sesji. Ubrania stworzyła młoda,obiecująca projektantka Magda Muzyka
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)