czwartek, 27 sierpnia 2009

...

W pracy zagęściła mi się atmosfera. Od poniedziałku rozpoczyna pracę nowa dziewczyna i oczywiście muszę ją dobrze przeszkolić - czeka mnie mnóstwo pracy. Ze starego składu zostaje jedna, która od kwietnia życzy sobie mieć wszystkie niedziele wolne (spotkania z chłopakiem, a później zajęcia z rysowania). Od września stwierdzilam,że koniec dobrego bo przez nią ja muszę pracować prawie we wszystkie niedziele. Oczywiście dziewcze podniosło alarm, centrala stoi za mną murem ale nie da się ukryć... nowy zespół ( we wrześniu wejdą mi w sumie dwie nowe) nie będzie żył w zgodzie, a szkoda. Niedługo 1 września, moja "deadline" by usiąść nad książkami (bo choć uczę się to wiem,że mogę więcej).
Mój mały króliczek okazał się chory i teraz leczę go jak mogę środkami przeciwgrzybicznymi. Problem stanowi jego waga- 0.5kg co sprawia,że żadnego leku ludzkiego (spokojnie,przepisany przez weterynarza) nie mogę odpowiednio podzielić ( jak tu odmierzyć 1/2 grama, gdy granulki są wielkości główki od szpilki a część z nich w dodatku przelatuje jej przez zęby ). Cóż...wish me luck.

1 komentarz :

Joan Johnson pisze...

Powodzenia!
I żal mi króliczka - mam nadzieję, że wyzdrowieje..!

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka