wtorek, 29 grudnia 2009

2009 - podsumowanie.

Nie lubię witania Nowego Roku- nie lubię mijającego czasu. I tak zawsze w Sylwestra mam migrenę i przesypiam północ :)
Ale jak co roku, czas na pewne podsumowania. Cóż...
Przeprowadzka - przeprowadziłam się do tego samego mieszkania,z którego wyprowadziłam 3 lata wcześniej i fajnie jest - bo choć wiatr wieje tu 5 razy mocniej niż w oddalonym o 2 km mieście i przez podwórko latem przeszły dwie trąby powietrzne zrównując z powierzchnią ziemi dwa ogromne,stare drzewa czuję się tu dobrze.

Praca - no tak, pierwsza praca w życiu od razu na kierowniczym stanowisku. Poczułam się doceniona.Nauczyła mnie rozmowy z obcymi ludźmi, systematyczności i odpowiedzialności. Nauczyła też, że gdy chodzi o pieniądze na bok idą sentymenty.

Olimpia - pierwsze kroki w lutym, pierwsza piosenka z teletubisiami, biegi, złośliwości i przytulasy.Córka mi rośnie i napawa dumą, choć nie jestem matką idealną- często opadam z sił.

Pasja- w tym kierunku nic. Moja totalna porażka.

Książki - przeczytałam kilka naprawdę dobrych pozycji.Poznałam Nabokova, Marqueza...Właściwie dopiero od tego roku zaczęłam pochłaniać książki. Taak,to zdecydowanie książkowy rok.

Znajomości - poznałam Moni i kilka innych witualnych osób. Zakonczyła się w pewnym sensie kilkuletnia znajomość z kolezanką, która w ostateczności okazała się wyrachowaną kłamczuchą. Po przejrzeniu listy znajomych stwierdzam z trudem, ze w realu nie mam nikogo z kim mogę poprostu pogadać czy wybrać na kawę.

No i na koniec figiel, który poprzestawiał mi plany o 180st. Wczoraj słyszałam serce figla i choć wzruszyłam się mocno znów napłyneły znajome obawy i wyrzuty.

Nie mam planów na następny rok. Chciałabym uruchomić swoją firmę, z mniejszych rzeczy umeblować maluchom pokój w iście bajecznym stylu no i przeżyć jakoś do sierpnia, a potem po sierpniu nie popadając w depresję. Ale to nie plany, rok 2009 pokazał mi,że ma gdzieś wszelkie plany i tak postawi na swoim.

sobota, 26 grudnia 2009

AVATAR, czyli od dziś chcę być niebieska.



Wróciłam z filmu "Avatar"... WSPANIAŁY!!!!


Żałowałam, że trwał tylko 3 godziny! Muzyka, zdjęcia, grafika...i ta kraina! Ach...jestem zachwycona. Najchętniej pomalowałabym się na niebiesko, dokleiła długi warkocz, ogon i czatowała przy świecącym drzewie, które skrywa dusze. Siedziałam jak zaczarowana. Mogę jedynie przyczepić się do jednego patetycznego momentu - przesłodzonej przemowy, ale to tylko kilkadziesiąt sekund. Poza tym rewelacja. Już zastanawiam się kiedy pójdę ponownie (tak,tak! Ja chcę iść jeszcze raz! )




:) Chyba założę pierwszy fan-club :-P


Naprawdę,polecam!




niedziela, 20 grudnia 2009

Słów kilka








Uwielbiam Święta. Kojarzą mi się z ciepłem, spokojem, zapachem pomarańczy (no dobra...w tym roku ze względu na moje zachcianki królują klementynki). Te Święta są dla mnie okazją by spotkać się z rodziną - czas zacieśnić stosunku, pogodzić zwaśnionych i uwierzyć, że ten okres ma naprawdę magiczną moc. Moja córcia ma 27 grudnia urodziny więc podczas spotkań z rodzeństwem pojawi się także tort.
Jest to też czas zadumy dla nas - dwa tygodnie to za mało by zapomnieć o śmierci ojca/dziadka/teścia. Będzie dla niego dodatkowe miejsce przy stole.
................................................
Biało, mroźno - cudownie. Nie lubię zimna ale tak ma być i koniec. Grudzień ma być biały, światła lampek choinkowych mają się rozpraszać na tej bieli ! Zmarzłam dziś, trochę rozchorowałam ale nie będę narzekać. :)
Wrzucam kilka fotek z naszego dzisiejszego spacerku - maluda pierwszy raz miała styczność ze śniegiem i po pokonaniu strachu ( "mamu, boju sie") nie chciała wracać do domu.
Z książkowych relacji - na Rozpacz trochę poczekacie,może kilka dni... Podejrzewam,że będę miała dość Nabokova na następny miesiąc. Mistrz nad mistrzami - nie neguję, ale "Rozpacz" ma w sobie tyle ładunku, tyle dwuznaczności , że zastanawiam się w połowie czy sobie mój Vlaidmir nie gra w kotka i myszkę wyśmiewając mnie przy każdym rozdziale. ;)










sobota, 12 grudnia 2009

Z okazji zmiany adresu , autorka bloga http://www.czytamyksiazki.blogspot.com/ ogłosiła pierwszy konkurs. Można wygrać aż trzy książki :) Tak więc zapraszam!

wtorek, 8 grudnia 2009

"Atramentowe serce"





Nie lubię długich recenzji więc będzie krótko.
Pobiłam chyba swój rekord w długości czytania jednej książki. Wcale nie dlatego,że była kiepska, sami wiecie że sporo się u mnie dzieje a w dodatku zmarł mój teść...
"Atramentowe serce"dobrze wpisało się w mój nastrój i potrzeby. Chciałam schować się w świecie magicznym, nie przesłodzonym. Udało się. Zaczynam powątpiewać czy książka jest faktycznie skierowana do dzieci bo język jakim jest napisana, niektóre fragmenty ( takie jak np. zakrwawiony martwy kogut) mocno odbiegają od dziecięcego świata i rozumowania.
Wracając- podobała mi się! Cornelia Funka stworzyła wiele baaardzo barwnych postaci, kilka niespodziewanych zwrotów akcji. Naprawdę polecam dorosłym- czasami warto sobie przypomnieć jak to było bać się stworów, czarownic i szukać elfów pod poduszką. :)

FILM- TRAGEDIA. Obejrzałam go jeszcze przed skończeniem ksiązki i okazało się,że nie ma wiele z nią wspólnego. Smolipalucha , jedną z głównych postaci, wyobrażałam sobie jako rosłego, brodatego mężczyznę a w filmie okazał się być młodzikiem z przydługimi włosami.
Dla mnie film był najwyżej zainspirowany książką gdyż w większości fabuła nie zgadzała się z tym, co napisała Funke. Ogólnie- nie polecam.

piątek, 4 grudnia 2009

Pan Stosik




Stosik.


Od góry:
Lekarze- wiadomo ;-)
Córka laacznicy- Richard Russo
3x Nabokov (Oko,Rozpacz,Prawdziwe życie Sebastiana Knight'a)
Prezenty od Moni: Jaskółki nad głową, Romans z trupem w tle)
Pamiętam jak biegłem - Ron McLarty
Oskarżony pluszowy M. - Clifford Chase
Z kwestii brzuszkowych, muszę niestety trochę powalczy i się postresować. Trzymajcie za nas kciuki.
Aaa, mam juz imiona! Dziewczynka Liwia, chłopak Aleksander.

wtorek, 1 grudnia 2009

Nowina

Choć trudno mi to przychodzi to chcę podzielić się z Wami nowiną. Jestem w ciązy.
Wiem od wczoraj. Narazie targają mną sprzeczne emocje. Wczorajszy dzień przepłakałam , dziś próbuję się dogadać sama ze sobą. Co ja mówię- jestem przerazona bo to była ostatnia rzecz której bym się spodziewala. Prędzej końca świata, fali tsunami ;) ale nie drugiego dziecka! Nie teraz! Cóz... pozostaje mi oswajać myśli i pokochać drugiego szkraba odstawiając swoje marzenia na drugi plan. Boże...jakie życie potrafi być nieprzewidywalne.
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka