poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Filmowy weekend :)



Weekend zaowocował obejrzeniem filmów, które mogę Wam teraz krótko zrecenzować.

" Pożyczony narzeczony"

Taaak, miałam ochotę na głupią komedię romantyczną. Dostałam romantyczną, ale nie komedię i nie głupią. Na szczęście :)
Film opowiada historię dwóch przyjaciółek. Rachel jest bardzo spokojną duszą a Darcy to krzykliwa i pewna siebie..przyszła panna młoda. Okazuje się jednak,że pan młody to pierwsza miłość tej pierwszej. Po jednej z imprez urodzinowych wpadają na siebie i dziwnym zbiegiem okoliczności spędzają wspólnie noc. Tu zaczyna sie cała historia, w której Rachel nie może sobie wybaczyć zdrady przyjaciółki a pan młody zastanawia się jak zerwać zaręczyny,gdyż uświadamia sobie,że kochał Rachel od lat.

Historia niby banalna, ale film mimo wszystko bardzo mi się podobał. To piękna historia o przyjaźni, poświęceniu i prawdziwym uczuciu.

Obejrzyjcie koniecznie!!

........................................

Dzień później obejrzałam "Dzień dobry TV".
Komedia- uśmiałam się na kilku momentach do łez.
Poznajemy historię dziewczyny, która zostaje zwolniona ze stacji telewizyjnej i dzięki swojej determinacji przyjęta do innej stacji jako producent programu porannego. Okazuje się,że program cieszy się złą sławą, oglądalność spada i dyrekcja planuje zdjąć go z anteny. Nowa pani producent musi zrobić więc wszystko by program znów był popularny.

Po pierwsze- Rachel McAdams,którą uwielbiam i Harrison Ford oraz Diane Keaton. Mówić więcej? Mieszanka ta zaserwowała kawał dobrego,lekkiego ale bardzo inspirującego kina. Po obejrzeniu go do głowy wpadło mi tysiąc nowych pomysłów i nabrałam ochoty by...zwyczajnie działać a nie biernie siedzieć i czekać na szanse.

.........................................

"Jedz, módl się, kochaj"

Nie wiem czy muszę Wam opisywać o czym jest ten film. Pewnie większość z Was wie. Mamy tu kobietę, która nagle pojmuje,że choć kocha męża przestała być sobą i nie jest szczęśliwa. Decyduje się na rozwód i wyrusza w podróż by odnaleźć spokój i zrozumieć co takiego się stało,że przestała cieszyć się życiem.

Na początku byłam zafascynowana, później znudzona by za chwilę znów wciągnąć się w ten film i chcieć go obejrzeć drugi raz.
To taki film do obejrzenia przy lampce wina i spaghetti. Nie ma tu wielkiej akcji, nie ma też humoru. Jest muzyka, szczegóły, jedzenie, miłość, medytacja i ...szczęście. Szczęście, które każdy w nas powinien odkryć.
Skończyłam go oglądać i długo,dłuugo myślałam. W pewnym sensie jest to film o mnie. Przerażające odkrycie.

........................................


Dziś rano natrafiłam na "Wciąż ją kocham".

Wspaniały film.
Nie wiem nawet czy mrugnęłam oglądając go.
Savannah i John poznają się na plaży i zakochują właściwie od razu. Problem jednak w tym,że John jest żołnierzem i musi wyjechać na rok. Po roku wraca...by oznajmić,że przedłużył kontrakt o kolejne 2 lata. W tym czasie ich miłość przechodzi ogromną próbę, której nie zdaje. Co dalej?
Przekonajcie się sami!
Daleko tu do banału. Jest za to obraz pięknego uczucia,które dojrzewa na odległość i wyraża się w listach. Jest też cudowny wątek więzi syna i autystycznego ojca. Wzruszający film.


Jak widzicie weekend minął mi filmowo i żaden z filmów mnie nie zawiódł. Mogę z czystym sumieniem wszystkie te filmy polecić Wam na wieczór do obejrzenia w samotności lub w towarzystwie. Sądzę jednak,że na "Jedz , módl się, kochaj" typowy facet się wynudzi (wiecie jak jest ;-) nie dla nich wielkie przemyślenia i filozofie ).

sobota, 27 sierpnia 2011

Szukam filmu...

Szukam dobrego filmu na dzisiejszy wieczór. Chciałabym coś relaksującego, więc dramaty odpadają. :) Polecacie coś?
Może być nawet z tych naiwnych, romantycznych amerykańskich komedii. Wczoraj oglądałam "Pożyczony narzeczony" i nawet mi się podobał.

niedziela, 21 sierpnia 2011

Tajemnicza książka o miłości :) video-recenzja

Jeśli szukacie książki o miłości, której daleko jednak do banału to ta,którą dziś przedstawiam, będzie dla Was idealna!
Nie jest typowo romantyczna, daleko jej do Harlequinów. Jest tu więcej erotyki niż ckliwych dialogów.
Wciągnęła mnie, dała się ponieść, oprowadziła po miejscach m.in. Wrocławia i obudziła ciekawość.

W zakończeniach książek szukam odpowiedzi albo podsumowania, lub postawienia kolejnego znaku zapytania. Nie lubię nijakich zakończeń a w przypadku ksiązek o miłości łatwo o takie, które są slodkie aż do
mdłości. W tym wypadku, choć granica była bardzo cienka, autorce udało się zachować umiar :) i zaserwowała zakończenie idealne dla tej książki, które czytałam sobie kilkukrotnie.
Chcecie wiedzieć o jakiej książce piszę?

Obejrzyjcie moje kolejne gadanie :

piątek, 19 sierpnia 2011

Na nowym...uff


Już na nowym.
Przeprowadzka to istny koszmar o czym wielu z Was nie muszę mówić. Gdyby nie moja siostra pewnie nie dałabym rady. Dziękuję kochana!!
Mój strychowy zakątek wygląda coraz lepiej. Książki ułożone kolorystycznie,więc w mojej głowie również zapanował spokój :)
Jeszcze się nie zadomowiłam. To trwa zdecydowanie dłużej niż rozpakowywanie się. Muszę poczuć klimat tego mieszkania i okolicy.
Aaaa...co do okolicy... Poznawanie nowego miasta (wioski?) jest cudowne. Każdy sklep, droga, ludzie- wszystko nowe.
Podoba mi się to,że choć miejscowość nie ma praw miejskich to wygląda jak małe miasteczko. Mnóstwo sklepów, jest Biedronka ;-)), klub Fitness, gdzieś jest też mega kościół ( co to za określenie?? "mega"?) Ale tak, ze zdjęć wygląda niesamowicie i choć do kościoła mi daleko pod względem moich przekonań to chętnie go zlokalizuję i obejrzę.
Z plusów- wreszcie mam miejsce by wyjść z dziewczynami, mogę iść rano po bułki (co w poprzednim mieszkaniu było problemem), usiąść na balkonie i patrzeć na... No dobra, widok mam kiepski. No i jest ten klub fitness, z który kusi niedrogimi karnetami i możliwością wzięcia udziału w aerobiku, jodze czy wypoceniu się w siłowni.

Z minusów - tęsknię za moim rodzinnym miastem i jego cudnym klimatem, siostrą obok, rodzicami, fontanną przy rynku... (chlip...)

Wrócę kochani niedługo z video-recenzjami i będę zamęczać Was swoim gadaniem. Coś udało mi się przeczytać :) i to całkiem dobrego!
Na zdjęciu 1/4 mojego strychu :)

piątek, 12 sierpnia 2011

Zmiany,zmiany...

Co za okropny sierpień!! Na początku szał poszukiwania nowego mieszkania, bitwa ze studentami,którzy teraz mają okres na wynajmy. W końcu znaleźliśmy mieszkanie w niewielkiej miejscowości zaraz pod Poznaniem. Uff... Wygląd okolicy, nowego lokum i perspektywa posiadania drugiego poziomu,który będzie wyłącznie MÓJ koi moje skołatane serce. Będę miała wreszcie miejsce, w którym ułożę wszystkie książki,płyty,zdjęcia, postawię stół z kwiatami, wstawię niewielkie łóżko i poczuję się ponownie jak panienka ;))
Siedzę więc pomiędzy pudłami, końca nie widzę, układam w głowie plan rozpakowywania tego wszystkiego i przygotowuję się na jutrzejsze malowanie pokoju,który docelowo będzie Olimpii. Miał być różowy- będzie różowy. Zakasam więc rękawy i pobawię się w malarza. Lubię takie męskie zajęcia- składanie mebli, malowanie, wbijanie gwoździ itd. Młotek mi nie straszny :)
Wracając do tematu. W niedzielę wielki wyjazd. Jestem przerażona. Znowu będę daleko od mojej rodzinnej mieściny i to mnie martwi. Na szczęście nie tak daleko jest autobus, trochę dalej tramwaj więc w godzinę dojadę. Liczę po cichu,że w końcu zdecydujemy się na drugi samochód dla mnie i będę mogła wykorzystać moje zdolności samochodowe.
Co do zdolności... w ciągu ostatniego tygodnia wyjeżdżałam może 3 razy. Przy pierwszym zgubiłam pilota do zamka, za drugim dowód rejestracyjny a za trzecim kluczyki ***... Dobrze,że samochodu nie zapomniałam ;)

Notka bez sensu, zawierająca dokładnie to,co mam w tej chwili w głowie- BAŁAGAN! Odezwę się z nowego miejsca...

*** - wszystkie rzeczy zgubione,znalazły się po kilku dniach w różnych, niespodziewanych miejscach.
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka