piątek, 8 stycznia 2010

"Wiatr zdechł w domu wariatów"- Rozpacz Nabokova


Dziwne... czytam,czytam i zadaję sobie pytanie "czy z założenia czytelnik to głupiec"? Zabawa w kotka i myszkę trwa w najlepsze! Pierwszy raz spotykam się z taką formą narracji. Niby normalnie - pierwsza osoba, osobiste wspomnienia, ukryte myśli aż nagle "MAM CIĘ.DAŁEŚ SIĘ NABRAĆ! Kto tu jest idiotą?Spójrz w lustro!" W połowie traci się to wrażenie i trwa pokręcona historia z podwójnym dnem.
Główna postać to Hermann. Człowiek z teoretycznie ułożonym życiem,uległą żoną,dobrą pracą przy produkcji czekolady. Czegoś mu jednak brakuje. Użala się nad sobą, kisi we własnej niemocy i wytycza sobie cel- czas zrobić coś PONAD. Podczas jednej z samotnych wędrówek spotyka Feliksa- bezdomnego, który wydaje mu się być jego sobowtórem. Na początku Hermann chce mu pomóc,później jednak wdraża w życie niecny plan - zabójstwa Feliksa a wcześniej upodobnienia go do siebie. Większość książki to szczegółowe planowanie, rozmyślanie, knucie intryg i nienawiść do własnego odbicia. Problem w tym, że Feliks nie jest ani trochę do niego podobny a ludzie z wioski,w której dokonuje się morderstwo przedstawiają policji szczegółowy rysopis sprawcy. Co dalej? Ha! Sprawdź... :)
Tu właściwie nie chodzi tylko o fabułę a o język. Nabokov ponownie bawi się formą,słownictwem i skojarzeniami. Czy polecam? JAK ZWYKLE w przypadku tego autora - nie wiem. Ciężki utwór choć dla mnie niezmiennie, wyjątkowy. Każdy musi ocenić sam. Nie polecam osobom,które nie czytały nigdy Nabokova. Lepiej zacząć od Splendoru albo Lolity (dla tych z mocniejszymi nerwami).
A tu mój ulubiony fragment:
"Aż nazbyt przywykłem do patrzenia na siebie z zewnątrz, bycia jednocześnie malarzem i modelem, nic więc dziwnego, że mojemu stylowi nie dostaje błogosławionej łaski spontaniczności. Jakkolwiek bym się starał, nie potrafię już znaleźć się z powrotem w swojej dawnej kopercie czy choćby rozsiąść sie wygodnie w swoim starym "ja"; zbyt wielki tam nieporządek; meble poprzestawiano, żarówka się przepaliła, strzępy przeszłości walają się po podłodze." str.29

.............................................................
Z prywaty- rok rozpoczął się okropnie. Już się boję co będzie dalej. Tydzień leżałam z małą w szpitalu. Stwierdzono jej przewlekłe choróbsko (niegroźne,ale praktycznie niewyleczalne) i wyszły na jaw niepokojące wyniki krwi. Cóż...jestem kłębkiem nerwów. Trzymajcie kciuki by za miesiąc się poprawiły....

7 komentarzy :

Inez pisze...

Witam,
Nabokov praktycznie w każdej ze swoich powieści prowadzi grę z czytelnikiem - gdy już nam się wydaje, że rozszyfrowaliśmy jego intencje, on nagle nam mówi: a ku ku! nie tędy droga! Każde słowo, każdy wykrzyknik ma u niego znacznie. Niestety, jednokrotne przeczytanie jego powieści nie odkryje wszystkich "smaczków":)

Pozdrawiam

Inez pisze...

Aaa, i oczywiście lepszych wyników w przyszłym miesiącu!

kasia.eire - Notatki Coolturalne pisze...

kiedy dzieci są małe, dzieją się w ich organizmach różne niepokojące rzeczy, martwimy się, chodzimy po lekarzach, diagnozy doprowadzają nas do rozpaczy, szpitale jeszcze bardziej (wiem co mówię), a potem one z tego wszystkiego wyrastają. Czasem nie, ale to może 10% reszta tak. Powiedziała mi to kiedyś dawno, kiedy mnie znalazła zapłakaną po wizycie u lekarza, pewna doświadzona matka. Nie uwierzyłam jej wtedy. A wieszczyli mojemu dziecku ślepotę, raka i inne straszne rzeczy. Teraz jest zdrowym 13 letnim dwumetrowym jamochłonem i nic mu nie dolega oprócz zatrważającego apetytu, ale to normalne, jak mi ta sama doświadzona matka powiedziała. Trzymaj się i dbaj też o siebie

virginia79 pisze...

nie Nabokov teraz ważny ... trzymam kciuki, podejrzewam co przeżywasz. Nie wierz we wszystko co mówią lekarze. Ja uwierzyłam i będąc po cięciu cesarskim o mały włos nie odjechałam z powodu stresu na tamten świat. Lola ma 3 latka i jest zdrowa ...
Nie dajcie się chorobom.

Medola pisze...

Dziękuję za słowa otuchy...
No właśnie dziwi mnie to,że w wynikach wyszły spore braki odporności (chodzi o jedne immunoglobuliny) ale przecież moja mała jest okazem zdrowia.Nie choruje wcale,a powinna wg lekarzy być wiecznie przeziębiona,z gorączką...

To przewlekłe choróbsko o którym pisałam nie jest moim największym problemem, bo lekarze nie znają jgo przyczyny a problm będzie jedynie natury estetycznej (o ile w ogóle będzie bo guzkowate zmiany przy tym 'schorzeniu' lubią same znikać,pojawiać się,przemieszczać i znów znikać). Najbardziej martwi mnie ta krew...
Wierzę jednak,że to chwilowy spadek, może odpornośc u 2latki nie zawsze jest "w normie wynikowej" co nie oznacza od razu potwornych chorób czy nowotworów. Oszaleć można.

moni pisze...

Medola proszę Cię, wiem, że to łatwo się mówi ale im więcej czytam o objawach tym więcej widzę podobieństw do tego o czym pisałam Tobie w mailu. Może umówimy się, że ja się podenerwuję za Ciebie ... bo u Ciebie nerwy nie wskazane:)
... a Nabokov ... Rozpacz czeka, chyba zabiorę w góry. Z ciekawości aż przebieram nogami w miejscu:)
P.S. Adę kończę!
WSZYSTKIEGO SAMEGO DOBREGO!!!

ninetaj pisze...

O Nabokovie nie umiem powiedzieć ani słowa, ale dużo sił Ci życzę i trzymam kciuki za wyniki. Pozdrawiam

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka