
Moje córki są dla mnie najważniejsze na świecie
a strach przed utratą kogoś bliskiego paraliżujący. Gdybym wiedziała o czym jest ta książka, nie zaczęłabym jej czytać.
Ale wpadłam po uszy,bo wystarczy przeczytać kilka pierwszych zdań i nie można przestać.
Poznajemy matkę i córkę. Mama- lekarz, zapracowana, zaniedbująca swoje dziecko, dziewczyna ma lat 15 i jest w okresie gdy potrzebuje mieć kontakt z mamą a jednocześnie przeżywa swoje pierwsze miłości.
Obie się mijają. Jedna przychodzi do domu,druga chwilę wcześniej wyszła. Nie mają czasu na rozmowy, nie mają czasu na wspólne chwile i wreszcie...nie mają czasu by w okresie pożegnania nadrobić te wszystkie lata.
Ich życie zapisane jest na kartkach przyczepionych do lodówki,bo w ten sposób się porozumiewają.
Gdy przychodzi moment, w którym bliskość jest najważniejsza nie potrafią mówić, żalić się, przygotować na rozstanie- ciągle tylko piszą.
"Mamo, nie mogłam być rano- wrócę późno,czy coś się dzieje"
"Claire, byłam taka słaba..."
A gdy matka po kolejnych chemioterapiach nie ma sił na pisanie , córka dalej pisze. Do końca.
To przerażająca a jednocześnie cudowna historia. Kulka w moim gardle rosła z każdą stroną.
Mówiąc szczerze, to nie była odpowiednia książka dla mnie. Teraz myślę jeszcze więcej i mam cały czas łzy w oczach.
Dalej...nie wiem co powiedzieć...