piątek, 8 lipca 2011

O sensie moim.

Wczoraj wykonałam pierwsze zdjęcie do drugiego foto-projektu o tajemniczej nazwie "36".
Uruchomienie analoga, włożenie do niego czarno-białego filmu, wdychanie chemii.. ;) Aparat analogowy pachnie zawsze tak samo- nie ważne czy to stary Zenit czy nowszy Nikon. Ten sam cudny,twórczy zapach.
I wreszcie uświadomienie sobie,że bateria w cyfrówce padła uniemożliwiając mi zrobienie testowych zdjęć. Pozostało więc jedno- dopracować wszystko w takim szczególe by te 2 wykonane zdjęcia były idealne. Ręka mi się trzęsła, serce biło jakoś szybciej i pobiłam swój rekord w długości sesji. Odejmujac czas na szukanie lakieru do włosów trwała może 5 minut. Dwa zdjęcia, dwie szanse, bez powtórek, bez cięć, bez poprawek. Aaajć. czekam więc aż film się zapełni i zaniosę go do wywołania. Będę chyba koczować przed labem. Dla mnie to taki projekt- próba. Nigdy nie miałam czarno-białego filmu, analog leżał w torbie od 6 lat.

Jeśli tylko zdjęcia wyjdą tak,jak to sobie wyobrażam wszystkich Was zaproszę na wystawę. :)

Dla mnie to jak wzięcie głębokiego oddechu. Mam przed sobą wielkie cele, które nie są związane z fotografią i muszę się ich trzymać jak mogę, ale druga strona aparatu, tworzenie, odkrywanie daje mi dodatkową siłę. Ciekawe czy ta siła pozostanie po odebraniu stykówki z foto-labu.

wtorek, 5 lipca 2011

11 miesięcy... Lilianna






czy ja Wam w ogóle pokazywałam jak szybko rośnie moja młodsza córa?? :) Na poprzednim blogu chwaliłam się nią gdy była noworodkiem, ale już 11-miesięcznej dziewczynki nie widzieliście. A więc pękam z dumy:

poniedziałek, 4 lipca 2011

Książkoholika dylematy.

Ulubiony ale jednocześnie irytujący moment- wybór kolejnej książki. Nie pomagają mi w tym stosy,które nie mieszczą się na półkach i leżą ułożone rzędami.
Od 3 dni zastanawiam się co czytać dalej,na co mam ochotę. Za dużo tych książek. Chciałoby się wszystkie...na raz.
Krążę gdzieś między Nabokovem (jak zwykle) a Smażonymi Zielonymi pomidorami potykając się o Muzowe nowości i Noaha Gordona.
Kiedyś robiłam wyliczanki ale z powodu wyżej opisanej ciasnoty na półkach liczenie straciło sens.
Ech... idę wystać kolejne 20 minut przed regałem.

"Opowieści przy kawie" Alexander McCall Smith




Druga część o życiu mieszkańców Scotland Street.
Obawiałam się jej.Po doświadczeniach z wszelkimi "seriami" wolałam by nic nie zatarło dobrego wrażenia,jakie pozostawiła po mnie druga część.
Jakże się myliłam!

Po pierwsze i najważniejsze- czytanie drugiej częśći jest bez sensu jeśli nie przeczytaliście pierwszej. Mamy tu kontynuację kilku wątków , ciężko będzie się połapać o co chodzi bez przeczytania serii od początku.
W drugiej części mieszkańcy mają barwniejszą osobowość. Domenica na przykład z kobiety statecznej, spokojnej obserwatorki staje się niezaspokojoną łowczynią przygód! Mój ulubiony wątek chłopca Bertiego i jego nadopiekuńczej matki nabiera dodatkowej pikanterii gdy ojciec postanawia być ojcem i buntuje się przeciwko sztywnym zasadom wprowadzonym przez żonę.Matka odpuszcza, ale nie bez powodów. Bertie odzyskuje więc pozorną władzę nad własnym dzieciństwem- nie wie jednak,że czeka go niespodzianka....

Nie mogę uwierzyć w to,że taka książka mi się podoba. W zasadzie nie ma tu wielkich zaskoczeń, pędzącej akcji, nie ma wyraźnych wątków (jest ich kilkanaście,ale żaden nie dominuje), jakiegoś punktu zaczepienia a mimo to z chęcią sięgnę po cześć trzecią pobijając tym samym swój rekord. Mieszkańcy są tak ludzcy, że wsiąkam w każdą opisaną chwilę z ich życia.
Zaczynam rozumieć fenomen Alexandra McCall Smith'a. Jego książki są dobre na wszystko - sposób narracji dziwnie uspokaja a historie relaksują.
Chwytam więc "Miłość nad Szkocją" z niecierpliwością czekając na reakcję Bertiego na wielkie 'bum' w jego życiu.

piątek, 24 czerwca 2011


Intensywna końcówka sesji- jeszcze kilka dni,jeszcze kilka...
A tym czasem cytat,który wpadł na mnie na facebooku :) Coś w tym jest...

piątek, 17 czerwca 2011

Julia - fotoprojekt odsłona druga :)



KLIKNIJCIE BY POWIĘKSZYĆ
Wybaczcie ciszę książkową... od lipca to się zmieni. Póki co jedyne książki,które mogę czytać związane są ze studiami...:/
Ale gdy mam wolną chwilę (a raczej gdy jej nie mam ale udaję,że ze wszystkim się wyrobię) fotografuję ten mój książkowy projekt.
I tak wczoraj powstala Julia ...

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Fotoprojekt- Bridget Jones




Witajcie. Pisałam Wam już kiedyś,że szukam kobiet z książek. Rozpoczęłam wczorajszą sesją projekt, który jest dla mnie ważny - po pierwsze łączy ze sobą dwie pasje- książkową i fotograficzną,po drugie jest to właściwie pierwsza taka seria i po trzecie ,duża szansa, że po zakończeniu powiększenia pojawią się w formie wystawy.
Zadanie dla Was - może jakieś propozycje nazwy tegoż właśnie projektu? Myślałam o czyms w stylu "Między stronami" albo "Piąta strona"...

No dobra. Czas na pierwszą kobietę - Bridget Jones. Znalezienie modelki graniczyło z cudem. Która kobieta zgodzi się pokazać swoje fałdki, zagrać, wczuć się w rolę, mieć dystans do siebie... aż nagle pojawiła się znajoma, która swoją otwartością i brakiem ograniczeń zainspirowała mnie do wielu,wielu przemyśleń.

Przy muzyce z filmu o Bridget "All by myself" powstały więc ujęcia połączone w kolejnym etapie produkcji z cytatami:

TU ZDJĘCIA z cytatami- KLIK

czwartek, 9 czerwca 2011

Ponarzekałam ;)

Jak to jest... Gdy mam natłok spraw,obowiązków to pojawia się milion dodatkowych pomysłów i ten czas jakoś dziwnie nie chce się rozciągnąć?
Sesja egzaminacyjna a ja mam brutalne zderzenie z rzeczywistością. Przecież już dawno minęły czasy,kiedy mogłam tylko się uczyć i rozmyślać o niebieskich migdałach. Lili zaczęła raczkować co oznacza wyrzucanie wszystkiego z szafek, zjadanie każdego paprocha z podłogi, w dodatku ma zapędy na wstawanie co kończy się jeszcze płaczem.
A gdy już błogo sobie zaśnie to przecież jest jeszcze druga maluda, jest praca, są plany, coś trzeba robić by utrzymać się na tym padole.
Chcesz się uczyć? Dobra! Ale w nocy. Noc jest najlepsza. Cisza, spokój, komputer wyłączony, telefony milkną ale mój mózg też jakby... milczy?
zzzZZzzzZZZzzzzZzzzZZZZzzzzzz...

wtorek, 7 czerwca 2011

Pod napięciem ;)

Roznosi mnie dzisiaj.Mam ochotę przemeblować całe mieszkanie, pomalować ściany, zmienić coś w sobie, w innych, w chmurach,słońcu... kurde wszystko od nowa!! Gdyby się dało!!!!!!...
Jeśli burza mnie nie zaskoczy może pobiegam wieczorem by wyładować energię. Czy Wy też macie takie dni? Gdy krzesła i kanapa to najwięksi wrogowie?
Marzy mi się wycieczka, podczas której można się pobrudzić, zmęczyć, poprzeklinać na "ten głupi pomysł" ;)
Zdecydowanie dzisiaj mam szczyt energetyczny.

piątek, 3 czerwca 2011

Lo...






Mialy być zdjęcia inspirowane Lolitą. Nie wyszło dokladnie tak jak chcialam i póki co nie potrafię ocenić tych zdjęć...
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka