Trochę niepewnie zabieram się do tej recenzji. Dziwna książka. Możemy dzięki niej poznać życie,myśli (?) bezdomnych i zagubionych.
Tak można to opisać w wielkim skrócie.
A teraz rozwinę...
Widząc bezdomnych na ulicy, jako dziewczynka-nastolatka, podchodziłam do nich , chciałam filozofować, uprawiać tanią psychologię. Potem zmieniłam taktykę i kupowałam im bułki w McDonaldzie. W dorosłym życiu straciłam część sentymentów, szczególnie gdy przyszedł do mnie niby bezdomny i prosił o pieniądze. Starym zwyczajem zaproponowałam jedzenie a on oparł: "Pani, ja mam tyle jedzenia,że w plecaku mi się już nie mieści".
Cóż... Wracając do książki. Historie bezdomnych,zapomnianych,pogubionych są krótkie- czasem tylko jednozdaniowe. Niektóre opisane są z perspektywy autorki i tego jak ona widzi spotykanych ludzi a inne to cytaty, wypowiedzi tych zagubionych ludzi.
Czasem czytałam z zapartym tchem a innym razem poczułam,jakbym czytała zapiski tej aspirującej na wielkiego psychologa nastolatki. Jedne zdania są mocne, wbijają w fotel, dają do myślenia a inne... wpisane bez sensu,jakby miały tylko zapełnić puste miejsce.
Mam też problem z tekstami, które są niby odzwierciedlenniem słów samych "zainteresowanych". Wierzę,że wśród bezdomnych, pogubionych, część to inteligentni ludzie,którzy gdzieś zbłądzili. Większość ma jednak mózgi wyprane denaturatem ,przez co trudno mi było uwierzyć w słownictwo, formę , poprawną polszczyznę... zabrakło mi ulicznego "kurwa" jako przerywnika. Często zbyt patetycznie, zbyt przemyślanie,zbyt ostrożnie.
To są moje główne zarzuty co do tej książki. Jest jeszcze jeden - finansowy. Książka jest niewielka a kosztuje 29,90zl... chociaż...
I tu czas na pozytywy.
Tak jak napisałam, jest w niej wiele stron,które powtarzałam,wracałam i szukałam dodatkowego sensu. Jest wiele zdań,które wbiły się w moją głowę. I wreszcie,najwazniejsze. Bułki w Mc Donaldzie już nie kupię ale spróbuję spojrzeć na nich inaczej. Będę przechodzić obok i zastanawiać się co , jak ,dlaczego. Nie znajdę wyjścia z tej sytuacji,bo jestem zbyt malutka by wszystkich wyciągnąć z dna (te ambicje już mi przeszły),ale może dzięki tej książce, którą mimo słów krytyki uważam za lekturę interesującą, znajdzie się ktoś,kto rozpozna w tekście Panią Halinkę,Zenka, czy inną osobę i zdecyduje się pomóc. Tak po prostu.
................
"Nie ma o czym mówić" Marta Szarejko, wydawnictwo AMEA