niedziela, 16 stycznia 2011

Książka,która mnie pokonała...




NIe dość, że piszę tu raz na miesiąc, to jeszcze taki post...
Męczyłam "Pismo Leonarda" bardzo długo. Przeczytałam kilkadziesiąt stron i zaczęłam ponownie bo okazało się, że uciekło mi sporo wątków. Tym razem doczytałam do 110 strony i skapitulowałam.
Nie mam zbyt wiele czasu na czytanie dla przyjemności więc absurdem było by męczenie się przy tym.
"Pismo Leonarda" to historia dziwnej dziewczyny, która ma wyjątkowe zdolnośći - przewiduje przyszłość, ma niesamowitą pamięć, pisze litery jak w lustrzanym odbiciu i ogólnie czuje niewytłumaczalny związek z lustrami. I...to by było na tyle. Historia jest opowiedziana oczami różnych osób,które ją spotkały i to chyba też nie do końca mi się spodobało bo lubię znać uczucia głównego bohatera. W dodatku pokonały mnie opisy, ciągłe schodzenie z tematu (chciałam się dowiedzieć czegoś więcej o tej dziewczynie a nie wczytywać się w często nieistotne szczegóły życia mówiących o niej osób). Niestety pierwsza lektura w tym roku okazała się dla mnie klapą. Czytałam wiele pozytywnych recenzji na innych blogach, muszę więc uznać , że albo mam jakieś braki intelektualne i poprostu tego "nie łapię", albo coś niesamowitego dzieje się po tej 110 stronie. A może ( i tak staram się tlumaczyć tę ksiązkę) poprostu nie trafila na okres, w którym mogę się tak skupić i wczytać w jakieś niuanse. Poniewaz to chyba pierwsza, negatywna blogowa opinia, proponuję się mną nie przejmować i przetestować to na własnej skórze :)

5 komentarzy :

słowoczytane pisze...

Z tym "uciekanie wątków" to coś jest na rzeczy... ja w trakcie lektury musiałam kilka razy wracać do tego, co przeczytałam wcześniej, gdyż nie do końca wiedziałam, kto jest kim i o co chodzi :)
Ale książka mi się podobała - nawet bardzo :)

kultur-alnie pisze...

Ja podobnie czytałam "Labirynt" Kate Mosse. Doczytałam do końca, ale zajęło mi to kilka miesięcy (nie przesadzam:))

kasandra_85 pisze...

Sama nie wiem co myśleć o tej książce. Niby ją przeczytałam, ale nie potrafię jej ocenić. Cóż, czasami tak już jest ;)

Unknown pisze...

cieszę się poniekąd, że zdecydowałaś się przerwać jej lekturę. Szkoda czasu na męczarnie, a wrócić można zawsze!

Nefrytowy Kot pisze...

To ja spróbuję zobaczyć, jak się ta książka prezentuje, i czy dam radę przeczytać (w zasadzie to jak wyzwanie;)).
Pamiętam, że kiedy czytałam pierwszy raz Bruno Schulza, strasznie się męczyłam, i w końcu rzuciłam w kąt. Spróbowałam jeszcze raz po kilku miesiącach, i tym razem poszło gładko i wpadłam w zachwyt. Może sporo zależy od podejścia i nastroju?...

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka